Starcy wam jeszcze pokażą

Mistrzowie świata zakwalifikowali się do finałów w RPA, ale dziennikarze i kibice przygotowują się na najgorsze, coraz ostrzej kontestując decyzje trenera Marcello Lippiego

Aktualizacja: 25.10.2009 01:06 Publikacja: 25.10.2009 01:01

Marcello Lippi

Marcello Lippi

Foto: PAP/EPA

W Parmie w meczu bez stawki z Cyprem Lippi wystawił dublerów wzmocnionych Gennaro Gattuso i Alberto Gilardino. Do przerwy Włosi zasłużenie przegrywali 0:2, a trybuny gwizdały i skandowały „Cassano, Cassano”, domagając się, by uparty trener wreszcie sięgnął po błyskotliwego napastnika Sampdorii, konsekwentnie pomijanego przy powołaniach. Dopiero wejście na boisko mistrzów świata Mauro Camoranesiego i Daniele De Rossiego pozwoliło opanować sytuację i wygrać 3:2. Po meczu obrażony trener zbeształ kibiców i dziennikarzy za brak szacunku dla niego i drużyny.

W wydarzeniach z Parmy jak w soczewce ogniskują się problemy włoskiej reprezentacji. W zbiorowej opinii kibiców i dziennikarzy zegarek Lippiego zatrzymał się w 2006 roku – czarownej berlińskiej nocy, gdy kapitan Fabio Cannavaro podniósł do góry Puchar Świata. Trener z uporem sięga po tych samych piłkarzy, dziś już trzy lata starszych. „Z tą drużyną w RPA można co najwyżej bronić honoru, ale nie tytułu” – pisały gazety rozczarowane szczęśliwym remisem 2:2 z Irlandią, który dał Włochom awans.

Dziennikarze zaglądają piłkarzom do metryk i wskazują, że za rok trzon squadra azzurra stanowić będą piłkarze godni pomnika, ale nie reprezentacji: Cannavaro będzie miał 36 lat, Camoranesi – 34, Gianluca Zambrotta, Fabio Grosso, Antonio Di Natale, Massimo Ambrosini – 33, Vincezo Iaquinta, Andrea Pirlo – 31. Z liczących się drużyn włoska będzie z pewnością najstarsza. Jednocześnie w sportowych mediach, głównie w „Gazzetta dello Sport”, rozpoczęła się kampania na rzecz powrotu do reprezentacji Francesco Tottiego i Alessandro Nesty liczących sobie już po 33 wiosny.

Natomiast sprawą narodową stała się kwestia Antonia Cassano. Włosi widzą w nim męża opatrznościowego i zbawcę reprezentacji, ale Lippi go nie chce. Jak tłumaczy, „ze względów pozasportowych”. Największy dziennikarski autorytet futbolowy Mario Sconcerti w artykule redakcyjnym największej włoskiej gazety „Corriere della Sera” z całą powagą wykłada, że reprezentacja piłkarska jest częścią włoskiego dziedzictwa narodowego, a nie prywatną własnością Lippiego, więc trener, zamiast się obrażać, powinien się wsłuchać w głos ludu.

Lippiego usprawiedliwia nieco to, że szukał nowych, młodych piłkarzy i dostali oni swoją szansę (Giuseppe Rossi, Riccardo Montolivo, Gaetano D’Agostino, Simone Pepe), ale zawiedli. Inni, jak Mario Balotelli czy Sebastian Giovinco, grają w kratkę i udowodnili, że do pierwszej reprezentacji jeszcze się nie nadają. Zdenerwowany trener na uwagi, że ma teraz drużynę oldboyów, nie bez racji odpowiada: „Znajdźcie mi lepszych”. Równocześnie Lippi, tłumacząc źródła sukcesu z 2006 r., wyjaśnia, że przedtem był trenerem klubowym, więc postanowił reprezentację zamienić w „klub Italia” i postawił na zgraną grupę, z której wyeliminował piłkarzy może lepszych, ale charakterem niepasujących do reszty. W efekcie powstała drużyna bez gwiazd, za to równa (w MŚ w Niemczech grali wszyscy oprócz rezerwowych bramkarzy i Massimo Oddo). Tej samej polityki trzyma się obecnie.

Ale krytycy podnoszą, że teraz jest inaczej, szatnią trzęsą stare dziś berlińskie repy (senatorowie) i dlatego młodsi nie mogą się przebić, a jak się przebiją, to czują się w tej grupie obco. Lippi powiada: „Moi starcy wam jeszcze pokażą” i tłumaczy, że na razie chodziło o awans do finałów, a czas na piękną grę przyjdzie w Afryce. Mało kto w te zapewnienia wierzy. Przed poprzednimi MŚ drużyna Lippiego rozbiła Niemcy i Holandię, a teraz się męczy z Irlandią. Co więcej, włoskie kluby dostają baty w Lidze Mistrzów, a kilka lat temu dyktowały tam warunki. Były trener Milanu i reprezentacji Arrigo Sacchi, jakby przygotowując kibiców na czekające ich rozczarowania, napisał w „Gazzetta dello Sport”, że sukces w Berlinie był wypadkową wielu sprzyjających okoliczności i eksplozji piłkarskiej formy, które zdarzają się raz na ćwierćwiecze.

[i]Piotr Kowalczuk z Rzymu[/i]

W Parmie w meczu bez stawki z Cyprem Lippi wystawił dublerów wzmocnionych Gennaro Gattuso i Alberto Gilardino. Do przerwy Włosi zasłużenie przegrywali 0:2, a trybuny gwizdały i skandowały „Cassano, Cassano”, domagając się, by uparty trener wreszcie sięgnął po błyskotliwego napastnika Sampdorii, konsekwentnie pomijanego przy powołaniach. Dopiero wejście na boisko mistrzów świata Mauro Camoranesiego i Daniele De Rossiego pozwoliło opanować sytuację i wygrać 3:2. Po meczu obrażony trener zbeształ kibiców i dziennikarzy za brak szacunku dla niego i drużyny.

Pozostało 86% artykułu
Sport
WADA walczy o zachowanie reputacji. Witold Bańka mówi o fałszywych oskarżeniach
Sport
Czy Witold Bańka krył doping chińskich gwiazd? Walka o władzę i pieniądze w tle
Sport
Chińscy pływacy na dopingu. W tle walka o stanowisko Witolda Bańki
Sport
Paryż 2024. Dlaczego Adidas i BIZUU ubiorą polskich olimpijczyków
sport i polityka
Wybory samorządowe. Jak kibice piłkarscy wybierają prezydentów miast
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO