W Parmie w meczu bez stawki z Cyprem Lippi wystawił dublerów wzmocnionych Gennaro Gattuso i Alberto Gilardino. Do przerwy Włosi zasłużenie przegrywali 0:2, a trybuny gwizdały i skandowały „Cassano, Cassano”, domagając się, by uparty trener wreszcie sięgnął po błyskotliwego napastnika Sampdorii, konsekwentnie pomijanego przy powołaniach. Dopiero wejście na boisko mistrzów świata Mauro Camoranesiego i Daniele De Rossiego pozwoliło opanować sytuację i wygrać 3:2. Po meczu obrażony trener zbeształ kibiców i dziennikarzy za brak szacunku dla niego i drużyny.
W wydarzeniach z Parmy jak w soczewce ogniskują się problemy włoskiej reprezentacji. W zbiorowej opinii kibiców i dziennikarzy zegarek Lippiego zatrzymał się w 2006 roku – czarownej berlińskiej nocy, gdy kapitan Fabio Cannavaro podniósł do góry Puchar Świata. Trener z uporem sięga po tych samych piłkarzy, dziś już trzy lata starszych. „Z tą drużyną w RPA można co najwyżej bronić honoru, ale nie tytułu” – pisały gazety rozczarowane szczęśliwym remisem 2:2 z Irlandią, który dał Włochom awans.
Dziennikarze zaglądają piłkarzom do metryk i wskazują, że za rok trzon squadra azzurra stanowić będą piłkarze godni pomnika, ale nie reprezentacji: Cannavaro będzie miał 36 lat, Camoranesi – 34, Gianluca Zambrotta, Fabio Grosso, Antonio Di Natale, Massimo Ambrosini – 33, Vincezo Iaquinta, Andrea Pirlo – 31. Z liczących się drużyn włoska będzie z pewnością najstarsza. Jednocześnie w sportowych mediach, głównie w „Gazzetta dello Sport”, rozpoczęła się kampania na rzecz powrotu do reprezentacji Francesco Tottiego i Alessandro Nesty liczących sobie już po 33 wiosny.
Natomiast sprawą narodową stała się kwestia Antonia Cassano. Włosi widzą w nim męża opatrznościowego i zbawcę reprezentacji, ale Lippi go nie chce. Jak tłumaczy, „ze względów pozasportowych”. Największy dziennikarski autorytet futbolowy Mario Sconcerti w artykule redakcyjnym największej włoskiej gazety „Corriere della Sera” z całą powagą wykłada, że reprezentacja piłkarska jest częścią włoskiego dziedzictwa narodowego, a nie prywatną własnością Lippiego, więc trener, zamiast się obrażać, powinien się wsłuchać w głos ludu.
Lippiego usprawiedliwia nieco to, że szukał nowych, młodych piłkarzy i dostali oni swoją szansę (Giuseppe Rossi, Riccardo Montolivo, Gaetano D’Agostino, Simone Pepe), ale zawiedli. Inni, jak Mario Balotelli czy Sebastian Giovinco, grają w kratkę i udowodnili, że do pierwszej reprezentacji jeszcze się nie nadają. Zdenerwowany trener na uwagi, że ma teraz drużynę oldboyów, nie bez racji odpowiada: „Znajdźcie mi lepszych”. Równocześnie Lippi, tłumacząc źródła sukcesu z 2006 r., wyjaśnia, że przedtem był trenerem klubowym, więc postanowił reprezentację zamienić w „klub Italia” i postawił na zgraną grupę, z której wyeliminował piłkarzy może lepszych, ale charakterem niepasujących do reszty. W efekcie powstała drużyna bez gwiazd, za to równa (w MŚ w Niemczech grali wszyscy oprócz rezerwowych bramkarzy i Massimo Oddo). Tej samej polityki trzyma się obecnie.