Stopa: Łyk tlenu

Rok temu układ sił w męskim tenisie wyglądał na ustabilizowany. Czwórka wspaniałych: Rafael Nadal, Roger Federer, Novak Djoković i Andy Murray, nie była skłonna dopuścić do krojenia tortu nikogo spoza swego grona.

Aktualizacja: 30.11.2009 14:18 Publikacja: 30.11.2009 14:03

[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2009/11/30/karol-stopa-rotacja-wsteczna-lyk-tlenu/]Skomentuj na blogu[/link] [/b]

Dziś widać jednak, że mamy nowe rozdanie. Gdyby ludzie z ATP chcieli powtórzyć słynne zdjęcie w blokach startowych na bieżni, byłby kłopot z właściwym ustawieniem. Ci z najgorszych, skrajnych torów, Nikołaj Dawydienko i Juan Martin del Potro, odegrali w finale ATP role główne. Nie do końca jest jasne, co naprawdę stało się z obsadą torów środkowych.

Federer osiągnął kolejny wielki cel, bo został nr 1 na koniec roku. Awans do półfinału zawdzięcza jednak del Potro, który w tie-breaku drugiego seta, walcząc o dwa meczbole, wpakował w siatkę prosty forhend. Szwajcar w coraz krótszych przebłyskach wciąż jako jedyny gra tenis genialny, ale niestety biega też po korcie coraz wolniej i czasami psuje w dramatycznym stylu.

Kto i dlaczego odłączył od prądu Djokovicia, Nadala i Murraya, to kolejne fundamentalne pytanie. Każdy przypadek jest inny. W Londynie mecz Serba z Hiszpanem, w założeniu superszlagier, okazał się chyba najgorszym pojedynkiem turnieju, przebijanką na poziomie challengera. Elitarna czwórka słaniała się na nogach niczym bokser wagi ciężkiej w 12. rundzie po liczeniu. Nie było tym razem bandaży, łez i krwi, oglądaliśmy za to największych, którzy bardzo chcą, ale już nie mogą. Wróci zapewne stara piosenka o kalendarzu i długości sezonu. Tak naprawdę jednak – jak u pań – problem sprowadza się do coraz większej intensywności gry i wszechobecnej taktyki zabijania każdej piłki. Pod koniec roku daje to stan krańcowego wyczerpania najsilniejszych. Tak wyeksploatowani nie mogą grać jak Pete Sampras z Borisem Beckerem przy podobnej okazji, nie osiągają na korcie „stanu nirwany” ani nie „kroczą po wodzie”.

Barclays ATP World Tour Finals to gigantyczny sukces organizacyjny i frekwencyjny. Po nieudanych azjatyckich peregrynacjach wielki tenis wrócił do swych korzeni i na koniec roku otrzymaliśmy Wimbledon bis w ultranowoczesnej oprawie. Chyba po raz pierwszy na taką skalę wykorzystano w turnieju tenisowym grę świateł i dźwięku. W oddanym dwa lata temu gigantycznym obiekcie dało to iście kosmiczny efekt. Widowisko na miarę wielkich estradowych koncertów odbywających się tam na co dzień. Nazwa areny – O2 – sugeruje związek z europejskim gigantem telefonicznym.

Ale oznacza też tlen w stanie wolnym, jego dwuatomową cząsteczkę. Kibicom przypomniały się złote czasy Masters w nowojorskiej Madison Square Garden (1977 – 1989) i dekada (1990 – 1999) bogatych turniejów niemieckich. Niezależnie od zastrzeżeń turniej w Londynie był dla męskiego tenisa jak potężny łyk tlenu.

Sport
Witold Bańka wciąż na czele WADA. Zrezygnował z Pałacu Prezydenckiego
Materiał Promocyjny
VI Krajowe Dni Pola Bratoszewice 2025
Sport
Kodeks dobrych praktyk. „Wysokość wsparcia będzie przedmiotem dyskusji"
Sport
Wybitni sportowcy wyróżnieni nagrodami Herosi WP 2025
Sport
Rafał Sonik z pomocą influencerów walczy z hejtem. 8 tysięcy uczniów na rekordowej lekcji
Materiał Promocyjny
Cyberprzestępczy biznes coraz bardziej profesjonalny. Jak ochronić firmę
doping
Witold Bańka jedynym kandydatem na szefa WADA
Materiał Promocyjny
Pogodny dzień. Wiatr we włosach. Dookoła woda po horyzont