Oficjalne pożegnanie miało być wyjątkowe: Wimbledon, kort centralny, turniej singla panów. Trybuny z pewnością byłyby zapełnione do ostatniego miejsca, z wieloma celebrytami w głównej loży. Organizatorzy potraktowali jego mecz jako główne wydarzenie drugiego dnia.
37-letni Murray miał zagrać z Tomasem Machacem, czyli czeskim zawodnikiem z czwartej dziesiątki rankingu. Ale nie zagrał.
Jeszcze do późnego wieczora w poniedziałek wahał się. Odbył konsultacje z członkami sztabu szkoleniowego oraz rodziną, a po przebudzeniu stwierdził, że ze zdrowiem nie jest tak, jak być powinno. Kilkanaście dni temu przeszedł przecież operację kręgosłupa i wciąż jeszcze odczuwał bóle.
Wreszcie ogłosił, że nie przystąpi do turnieju singlowego. „To jedna z batalii, której nie był w stanie wygrać” – tak oficjalna strona Wimbledonu skomentowała wiadomość o jego wycofaniu się.
Godne pożegnanie szwajcarskiego mistrza
Brytyjczykowi i jego kibicom pozostał przede wszystkim debel, w którym wystąpi z bratem Jamie. Tam będzie mniej biegania i uderzania piłki, a trochę więcej czasu na treningi. Murray do debla dołoży jeszcze miksta. W tej konkurencji zagra z Emmą Raducanu, co wzbudziło wśród brytyjskich fanów tenisa niemałe emocje.