[b]Rz: Gdyby 12 lat temu, gdy zaczynał pan zawodową karierę, ktoś powiedział, że zmierzy się pan kiedyś z najlepszym pięściarzem wagi ciężkiej o prestiżowy pas WBC, co by pan pomyślał?[/b]
[b]Albert Sosnowski:[/b] Nie mam pojęcia, to było nierealne. Nie miałem wtedy za sobą nawet jednej amatorskiej walki. Na szczęście byłem cierpliwy i wytrwały, to pomogło mi dojść tam, gdzie teraz jestem. Po drodze zrozumiałem, że nie wszystko zależy ode mnie. Zobaczyłem ten biznes od środka, przekonałem się, co mogą telewizja i promotorzy.
[b]Które chwile w pana drodze były najtrudniejsze?[/b]
Najbardziej bolą porażki. Pierwsza z Kanadyjczykiem Arthurem Cookiem, dziewięć lat temu w Budapeszcie. Druga, na punkty, w 2008 roku z Zuri Lawrencem w Nowym Jorku. Obie nauczyły mnie pokory.
[b]Nie miał pan wtedy ochoty rzucić wszystkiego i zająć się czymś innym?[/b]