To był pierwszy prawdziwie górski etap, po pięciokrotnym pokonywaniu premii I kategorii na Zameczku, oraz podjeździe na metę na Równicy nie było mowy, by finiszował cały peleton. Z przodu zostali tylko najpoważniejsi kandydaci do zwycięstwa w klasyfikacji generalnej. Było ich dziesięciu, a najmocniejszy okazał się 24-letni Irlandczyk Daniel Martin z amerykańskiej grupy Garmin.
Zaskoczył wszystkich, atakując na 3,5 km przed metę. Pozostali faworyci trochę zlekceważyli jego akcję i skończyło się 20-sekundową stratą do zwycięzcy. Drugi na mecie, już drugi dzień z rzędu, był Słoweniec Grega Bole z Lampre, trzeci – najlepszy z Polaków Sylwester Szmyd (Liquigas), który na mecie powiedział: „Wyścig się jeszcze nie skończył. W piątek kolejny trudny etap w górach, dla mnie znów okazja do ataku”. Najlepszy polski kolarz do odrobienia ma 26 sekund.
– Kto wygra dzisiejszy etap? Bardzo mocny jest Szmyd, groźny może być także Pablo Lastras – mówił „Rz” przed startem Hiszpan Oscar Perreiro z Astany, jedyny zwycięzca Tour de France (2006) w peletonie. Zaraz po lotnej premii w Skoczowie około 30. kilometra zaatakowała trójka kolarzy: Polak Maciej Bodnar (Liquigas), Brytyjczyk Ben Swift (Sky) i Słoweniec Borut Bozic (Vacansoleil). Uzyskała 3.50 minuty przewagi nad peletonem i trzykrotnie rozdzielała między siebie premie na Zameczku. W pogoń ruszyli broniący koszulki lidera klasyfikacji górskiej Holender Johnny Hoogerland (Vacansolel) oraz Mateusz Taciak z reprezentacji Polski i to oni byli najszybsi na czwartej premii górskiej. Podjazd pod piątą był już rozgrywką faworytów. Atakował Szmyd, a potem brawurowo wyskoczył z grupy Marek Rutkiewicz (Polska BGŻ), wygrał premię i pomknął na zjazdach z prędkością osiągającą momentami 90 km/godz. Peleton mocno się rozciągnął. Tempo dyktowali kolarze Caisse d’Epargne, holujący swego lidera Lastrasa, ale także reprezentanci Polski Jacek Morajko i Tomasz Marczyński, pomagający Rutkiewiczowi. Na podjeździe pod Równicę inicjatywę przejął Daniel Martin.
Dziś szósty, przedostatni etap wyścigu z Oświęcimia do Bukowiny Tatrzańskiej (228,5 km) z sześcioma górskimi premiami I kategorii i metą także pod górę. To będzie praktycznie ostatnia szansa na zmiany w klasyfikacji generalnej.
[i] —Marek Cegliński z Ustronia[/i]