Nie liczyłem minut bez strzelonej bramki ani meczów bez zwycięstwa. Teraz nie zamierzam się też zachwycać wygraną i mówić, że nagle wszystko się odmieniło i od tej pory będzie już dobrze, ale powodów do zmartwień jest niewątpliwie mniej.
Wybrzeże Kości Słoniowej to jeden z najlepszych przeciwników Polski w ostatnich miesiącach. Potężnych afrykańskich piłkarzy można się było przestraszyć, ich kariery i nazwy klubów, w których pracują, robiły wrażenie. Wielokrotnie nasi zawodnicy odbijali się od nich, ale przecież podjęli walkę, zgodnie z filozofią trenera parli do przodu przy wyniku 0:0 i kiedy prowadzili. Taka gra, ofiarna i pomysłowa, zaskoczyła przeciwników. W drugiej połowie Afrykanie nie oddali na naszą bramkę ani jednego groźnego strzału.
Mecz potwierdził, że nadal trzeba szukać obrońców. Łukasz Piszczek grał dobrze, ale tylko on w tej formacji. Błędy obrony naprawiał Łukasz Fabiański. Zdobyczą meczu była para środkowych pomocników Adam Matuszczyk – Rafał Murawski. Grali obok siebie po raz drugi i nieźle im to wychodziło.
Taka postawa np. Matuszczyka to w pewnym stopniu zasługa Franciszka Smudy, który umiejętnie wykorzystuje jego zdolności dla drużyny.
Ale gdyby w PZPN nie było jednoosobowej komórki do wyszukiwania na świecie piłkarzy z polskimi korzeniami, gdyby Maciej Chorążyk nie dzwonił do nich i nie namawiał, może dziś nie graliby dla reprezentacji Polski.