Nadchodzi czas prawdy dla piłkarzy Chelsea. Mogą wypłynąć na powierzchnię albo zanurzyć się w głębiny ligowej tabeli. Rozkład na koniec roku wygląda następująco: w sobotę derby Londynu na White Hart Lane z Tottenhamem, za tydzień przyjazd Manchesteru United, a po Bożym Narodzeniu kolejna wyprawa na północ miasta, tym razem do Arsenalu.
Szukanie utraconego charakteru drużyny przedłuża się jak powrót na boisko Franka Lamparda (ma być gotowy na mecz z Manchesterem). Chelsea w sześciu ostatnich spotkaniach zdobyła tylko pięć punktów (najgorsza seria, od kiedy Roman Abramowicz został właścicielem klubu, czyli od 2003 roku), roztrwoniła przewagę i spadła na trzecie miejsce. Po meczu z Evertonem (1:1) zawodników żegnały gwizdy. W niedzielę mogą choć na chwilę odzyskać pozycję lidera, pod warunkiem że pokonają Tottenham (Manchester United gra z Arsenalem dopiero w poniedziałek). Rywale też nie narzekają na brak problemów: kontuzjowani są m.in. Rafael van der Vaart, Jermaine Jenas i Niko Kranjcar.
W Dortmundzie święta trwają już od tygodnia. Ich symbolem są „bułki-liderki” i wykonana z cukru wielka piłka z napisem „Numer 1” w żółto-czarnych barwach klubu. Borussii mistrzostwa jesieni nikt nie odbierze, liczbę zdobytych punktów (40, o dziesięć więcej od drugiego w tabeli Mainz) po 15 kolejkach też będzie trudno w następnych sezonach komuś poprawić.
– Jeszcze nikt nie dostał mistrzowskiej patery w połowie sezonu. Najważniejsze, byśmy utrzymali wysoką formę do maja – jak zwykle tonuje nastroje trener Juergen Klopp, który lubi powtarzać, że każdy mecz jest jak finał. Ten najbliższy z Werderem (we wtorek rozbił w Lidze Mistrzów Inter 3:0) jest ważny podwójnie, bo można jeszcze bardziej uciec przeciwnikom i przybliżyć się do pobicia kolejnego rekordu Bayernu: 44 punktów po pierwszej rundzie. Określenie „Rekordmund” już weszło do słownika kibica Bundesligi. Wszystko wskazuje na to, że Robert Lewandowski wróci w sobotę na ławkę rezerwowych, bo zdrowy jest już Lucas Barrios. Usiądzie tam pewnie razem z Jakubem Błaszczykowskim, obaj będą dopingować Łukasza Piszczka.
Osiem kolejnych meczów wygrała już Barcelona (zerwała z tradycją i sprzedała miejsce na koszulkach sponsorowi – Qatar Foundation, umowa jest warta 165 mln euro, obowiązuje do końca sezonu 2015/2016). W niedzielę podejmuje Sociedad, ze zdobyciem kolejnych trzech punktów kłopotów mieć nie powinna. Tak jak Real, który jedzie do ostatniej w tabeli Saragossy.