Do skandalu doszło podczas zwyczajowego spojrzenia w oczy w trakcie ważenia. Kliczko zachował spokój. Powiedział tylko: "Policzymy się podczas walki", co źle wróży 28-letniemu, pochodzącemu z Zimbabwe Chisorze.
Stawką pojedynku, oprócz solidnych honorariów, będzie pas mistrza świata organizacji WBC w wadze ciężkiej należący do Kliczki. Bernd Boente, menedżer ukraińskich braci, twierdzi, że już przed pierwszym gongiem można mówić o sukcesie finansowym przedsięwzięcia. – Mieszcząca 14 tysięcy widzów Olympiahalle będzie pełna, a oglądalność telewizyjna jak zwykle imponująca. Obaj bracia Kliczko są bowiem nie tylko wielkimi mistrzami, ale też celebrytami w Niemczech.
Mieszkający w Londynie Chisora charakter wojownika pokazał w ostatniej walce z Finem Robertem Heleniusem. Sędziowie wprawdzie niejednogłośnie uznali, że pojedynek w Helsinkach przegrał, ale to był skandaliczny werdykt. Chisora udowodnił, że potrafi znaleźć skuteczną receptę na dwumetrowych rywali, a teraz będzie chciał potwierdzić, że taka taktyka zda również egzamin w starciu z Witalijem Kliczką.
– Nie przegram tej walki w szatni, tak jak moi poprzednicy. Starszy Kliczko nie lubi się cofać, więc będę go atakował. Od pierwszej rundy rzucę się na niego i będę bombardował w półdystansie – obiecuje Anglik.
Problem w tym, że ma niewiele atutów. Jest niższy od Ukraińca o głowę, nie nokautuje jednym ciosem jak Mike Tyson, obronę też ma dziurawą, co przy precyzji Witalija i częstotliwości zadawanych uderzeń może mieć decydujące znaczenie. Jeśli Chisora zdecyduje się na otwartą wojnę, to bardzo prawdopodobne, że przegra przed czasem, tak jak większość przeciwników Kliczki.