Maciej Lampe o karierze przerywanej kontuzjami

Maciej Lampe, koszykarz reprezentacji Polski, o życiu w Hiszpanii, kontuzjach, powrocie do gry w Caja Laboral Vitoria i planach na przyszłość. W meczu z Barceloną w półfinale Pucharu Króla zdobył dla swojego zespołu 10 punktów w 12 minut, w ligowym spotkaniu z Blancos de Rueda Valladolid - 5 punktów w 22 minuty. W lidze hiszpańskiej Caja Laboral zajmuje trzecie miejsce za Barceloną i zdobywcą pucharu Realem Madryt.

Publikacja: 03.03.2012 00:01

Maciej Lampe

Maciej Lampe

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

Pozycja środkowego w zespole z Vitorii to szczególne wyzwanie. Trafili stąd do NBA tacy podkoszowi zawodnicy, jak: Luis Scola, Fabrizio Oberto, Thiago Splitter. Pan pójdzie tą samą drogą?

Maciej Lampe:

Mam taki plan. Nie grałem przez pięć miesięcy, ale spróbuję jak najszybciej dojść do formy, by stać się takim zawodnikiem i mieć takie sukcesy jak inni, którzy tu grali na mojej pozycji.

Czym kierował się pan, wybierając ofertę Caja Laboral? Hiszpańska prasa informowała, że były też propozycje z Barcelony i Unicai Malaga.

Nic mi o nich nie wiadomo, zdecydowałem się zaś na Vitorię, bo podobało mi się tu już wtedy, gdy jako 16-latek grałem w Realu Madryt. Poza tym chcę, żeby moje dzieci mówiły po hiszpańsku.

Rosja nie kusiła? W końcu miniony sezon tamtejszej ekstraklasy w zespole Uniksu Kazań był najlepszy w pana karierze. Tytułu MVP sezonu regularnego i nominacji do najlepszej piątki rozgrywek o Puchar Europy nie otrzymuje się przypadkowo.

Na pewno chcieli mnie zatrzymać. Grałem tam przecież już kilka sezonów, wszyscy mnie znają. W Hiszpanii od początku będę musiał pokazywać, na co mnie stać, ale podjąłem tę decyzję i nie zmieniła jej nawet kontuzja biodra, która przydarzyła mi się latem. Mój nowy klub bardzo mi pomógł, kierując na operację i rehabilitację do najlepszego specjalisty, doktora Marka Philipona z Vail w Colorado. Urazu doznałem w przerwie letniej, koszty leczenia więc pokrywałem z prywatnego ubezpieczenia, ale klub pomógł mi do pewnej sumy. W związku z długotrwałym leczeniem i moim późnym powrotem do gry zmienił się tylko okres obowiązywania kontraktu z Caja Laboral. Wydłużyliśmy go o jeden sezon, do 2014 roku.

Kontuzje mocno pana doświadczyły: najpierw kolana i oka, teraz biodra. Która była najbardziej dokuczliwa?

Najbardziej bałem się o oko. Mogłem przecież stracić wzrok. Początkowo nic nie widziałem na prawe oko, w które na treningu uderzyła pęknięta guma służąca do rozciągania mięśni. Stało się to w Rosji, w Nowosybirsku, gdzie nie ma najlepszych lekarzy. Dawali mi zastrzyki. Gdy wróciliśmy do Moskwy, wciąż nic nie widziałem, odczuwałem tylko zmiany natężenia światła. Chodziliśmy do różnych lekarzy, przez tydzień do złego. Potem zbadał mnie inny i powiedział, że mam uszkodzoną soczewkę i konieczna jest operacja. Poddałem się jej w Stanach. Dziś nie jest źle, widzę na to oko, choć nie w 100 procentach jak wcześniej. Cieszę się, że mogę uprawiać koszykówkę. Latem wybieram się do kliniki w Oklahomie, żeby sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Kontuzja kolana przytrafiła się w środku sezonu. Nigdy nie jest łatwo, gdy masz przerwę w takim momencie. Dodatkowo nastąpiła wtedy zmiana trenera w Chimkach Moskwa – Kestutisa Kemzurę zastąpił Sergio Scariolo. Tym trudniej było wrócić, bo trzeba się było przystosować do nowego systemu gry.

Ostatnia kontuzja biodra była szczególnie pechowa. Przytrafiła się już po podpisaniu kontraktu z Caja Laboral i w kilka dni po tym, jak poinformował pan, że ze względów rodzinnych nie weźmie udziału w mistrzostwach Europy na Litwie. Niektórzy mogliby pomyśleć: los go pokarał, bo nie chciał grać dla reprezentacji.

Cóż, nieszczęśliwy wypadek. Zdarzają się takie w karierze koszykarza. Ta kontuzja przytrafiła mi się w Chicago w czasie treningowej gry trzech na trzech. Jeden z chłopaków przewrócił się w tym samym miejscu w poprzedniej akcji. Nie zdążyli wytrzeć parkietu. Poślizgnąłem się, prawie zrobiłem szpagat. Od razu poczułem, że coś jest nie tak. Nawet jak chodziłem, a nie biegałem, czułem, jakby ktoś wbijał mi nóż w biodro. Badania wykazały, że doznałem uszkodzenia chrząstki lewego stawu biodrowego, która amortyzuje tarcie między kośćmi. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło.

Mieszka pan w Phoenix. Oglądał pan mecze Marcina Gortata, spotykał się z nim w tym sezonie?

Byłem raz na meczu. Trochę porozmawialiśmy, akurat przyjechał wtedy z Polski dyrektor reprezentacji Walter Jeklin.

Kto jest lepszym koszykarzem: Maciej Lampe czy Marcin Gortat?

Gortat, oczywiście. Ma wielkie sukcesy, gra w najlepszej lidze świata. Tak to teraz wygląda.

Nie uważa pan, że ze swoimi umiejętnościami też spokojnie poradziłby sobie w NBA? Trzeba tylko, żeby takie przekonanie mieli trenerzy i menedżerowie.

Gdy trafiłem do NBA, byłem bardzo młodym i niedoświadczonym zawodnikiem. I tak tam zostałem zapamiętany. Teraz mam plan, by w najbliższych sezonach pokazać się z dobrej strony w Eurolidze i spróbować z powrotem wskoczyć do NBA.

Zagra pan latem w reprezentacji w eliminacjach do Eurobasketu 2013?

Tak. Chciałbym być z drużyną narodową w kolejnych sezonach. Jeśli tylko ze zdrowiem wszystko będzie w porządku, przyjadę do Polski. Jestem w kontakcie ze sztabem kadry.

W pana dotychczasowej karierze więcej jest rozczarowań czy satysfakcji?

Zawsze można powiedzieć, że mogłoby być lepiej. Ale też, wiadomo, bywa i gorzej. Ja cieszę się z sytuacji, w której teraz jestem. Gram dla jednej z najlepszych drużyn w Europie. Mam dopiero 27 lat, więc to właściwie początki, przede mną jeszcze długa kariera. Mam nadzieję, że najlepsze lata są jeszcze przede mną.

Na ile zmieniły pana ostatnie kontuzje czy fakt założenia rodziny? Czuje się pan innym człowiekiem i zawodnikiem niż pięć lat temu?

Człowiek nabiera doświadczenia, dojrzewa, z każdą nową sytuacją życiową inaczej patrzy na świat. Warto zdać sobie sprawę, że sportowa kariera to nie jest coś danego na zawsze. W każdej chwili może ją zakończyć kontuzja. Dlatego z pokorą trzeba przyjmować i doceniać to, co niesie los. Ja się cieszę, że po urazie biodra, operacji i długotrwałej rekonwalescencji wszystko dobrze się ułożyło. Mam nadzieję grać teraz przez parę lat bez żadnej kontuzji.

A co po zakończeniu kariery?

Zawsze chciałem być trenerem koszykówki. Czekam też na moment, gdy będę miał 32 – 33 lata i przyjdzie kończyć karierę, bo wtedy będę mógł spędzać więcej czasu w domu z moimi synami. Dziś Dominik ma dwa i pół roku, a Noah – 11 miesięcy.

—rozmawiał w Vitorii Marek Cegliński

Pozycja środkowego w zespole z Vitorii to szczególne wyzwanie. Trafili stąd do NBA tacy podkoszowi zawodnicy, jak: Luis Scola, Fabrizio Oberto, Thiago Splitter. Pan pójdzie tą samą drogą?

Maciej Lampe:

Pozostało 97% artykułu
Sport
Andrzej Duda i Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Czy to w ogóle możliwe?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sport
Wsparcie MKOl dla polskiego kandydata na szefa WADA
Sport
Alpy 2030. Zimowe igrzyska we Francji zagrożone?
Sport
Putin chciał zorganizować własne igrzyska. Rosja odwołuje swoje plany
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Sport
Narendra Modi marzy o igrzyskach. Pójdzie na starcie z Arabią Saudyjską i Katarem?