Wydawać by się mogło, że wyjściem z tej sytuacji jest gra na pozycji bramkarza. Nie trzeba wtedy biegać zakosami ani przechylać się w dryblingu, a właśnie to - zdaniem domowych ekspertów lat 50. i 60. - miało powodować pałąkowatość kończyn dolnych.
Ale z grą w bramce też wiążą się niebezpieczeństwa. Teoria, potwierdzona wieloma przykładami, mówi, że bramkarz i lewoskrzydłowy są najbardziej wyalienowani. Bramkarz - bo stoi na polu karnym, nie ma wpływu na to, co po drugiej stronie boiska robią koledzy i się stresuje. Lewoskrzydłowy - bo zdarzało się w dawnych systemach gry, że koledzy dawali sobie radę bez niego. Był po prostu za daleko.
Błędy bramkarza zwykle się wyolbrzymia i są one bardziej widoczne od pomyłek obrońców. On może naprawiać błąd kolegi, ale jego nie wyręczy nikt. Aby grozę sytuacji podkreślić, należy dodać, że bramkarz przy wyskokach jest narażony na uderzenia w głowę. Kiedy rzuca się pod nogi rozpędzonych napastników, uzbrojonych w buty z kołkami, musi się liczyć z obrażeniami, które mogą doprowadzić do przewlekłych stanów chorobowych.
Słynny czeski bramkarz Petr Cech, po otrzymaniu ciosu kolanem w skroń, już do końca kariery będzie grał w kasku. Dawniej takich kasków nie było. Jeśli bramkarz w porę nie zakończył kariery, tysiące mikrowstrząsów, skumulowanych w jego mózgu, mogło doprowadzić do nieodwracalnych zmian. Ich objawami może być mówienie od rzeczy.
Oczywiście stanie w bramce może też wyzwalać pokłady talentu i energii. Duńczyk Niels Bohr, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie fizyki, był bramkarzem i podobno na słupku zapisywał równania. Albert Camus, noblista literacki, bronił bramki drużyny z Oranu. Znane jest jego powiedzenie: "Wszystko, co wiem o moralności, zawdzięczam futbolowi". Karol Wojtyła też był bramkarzem i wiemy, co stało się później. Hubert Kostka - legenda Górnika Zabrze i reprezentacji- ma dyplomy politechniki i AWF, a myślał też o seminarium duchownym.