Syn Bebeto pisze własną historię na boisku

18-letnim synem byłej brazylijskiej gwiazdy futbolu, mistrza świata 1994, interesują się europejskie kluby. Z Juventusem na czele

Publikacja: 02.02.2013 00:01

Syn Bebeto pisze własną historię na boisku

Foto: Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 2.0

Nazywa się Mattheus Oliveira, jest ofensywnym pomocnikiem, wychowankiem Flamengo Rio de Janeiro. Imię dostał nie po żadnym brazylijskim artyście, ale po niemieckim rzemieślniku – obrońcy Lotharze Matthaeusie.

Urodził się dwa dni przed ćwierćfinałowym meczem mundialu 1994 z Holandią. To dla niego Bebeto, po strzeleniu bramki na 2:0 (Brazylia wygrała 3:2), wykonał słynną kołyskę. Jeden z najbardziej symbolicznych momentów w historii piłki nożnej. Do dziś najlepszy sposób na okazanie przez młodych ojców radości po zdobyciu gola.

– Czuję się tak, jakby w mojej głowie rozgrywał się film. W jednej minucie wracam myślami do tamtych chwil, w następnej widzę już dorosłego syna, debiutującego w klubie, w którym również zaczynałem karierę – opowiada Bebeto, obecnie koordynator brazylijskich reprezentacji młodzieżowych. I dodaje: – Dla mnie to bardzo emocjonalne doświadczenie. On wydaje się spokojny i opanowany.

Mattheus w klubie z Rio de Janeiro rozegrał dopiero 12 meczów (w tym tylko trzy w podstawowym składzie), bramki jeszcze nie strzelił, ale wszyscy wiążą z nim wielkie nadzieje. Nie może być inaczej, jeśli do zespołu wchodzi się z zadaniem zastąpienia Ronaldinho.

Gdy jako 12-letni chłopak trafił do Flamengo z drużyny futsalu, podobno nikt nie wiedział, że jest synem Bebeto. Pytania o ojca i kołyskę go nie męczą, ale chce szybko wyjść z jego cienia. W reprezentacji do lat 20 jest jedną z najważniejszych postaci. – Ojciec napisał swoją historię, ja chcę napisać swoją. Cały czas z nim rozmawiam. Jest idealnym przykładem do naśladowania. Pomaga mi radzić sobie z presją. Mówi, bym się niczym nie martwił i skupił na tym, co robię najlepiej – przyznaje Mattheus.

Do ojca jest bardzo podobny, ale nieco wyższy. Piękne gole zdobywać potrafi, ale bardziej lubi zaskoczyć niekonwencjonalnym podaniem. Woli grę kreować, niż kończyć akcje kolegów. Porównywany jest do Andrei Pirlo. Nic więc dziwnego, że zainteresował się nim Juventus. Rozmowy z Flamengo na temat transferu zaczęły się już w październiku, tydzień temu doszło do spotkania przedstawicieli obu klubów.

– Syn Bebeto? To poważne nazwisko, ale ma dopiero 18 lat i minie trochę czasu, zanim przekonamy się o jego umiejętnościach – relacjonował Giuseppe Marotta, dyrektor Juventusu. Mistrzowie Włoch proponowali dwa miliony euro za 80 procent praw do karty zawodniczej Mattheusa i pięcioletnią umowę, ale oferta została odrzucona.

Do Turynu nie odejdzie wcześniej niż przed końcem roku. Wtedy upływa jego kontrakt, a przedłużać go – jak twierdzi Bebeto – nie planuje. – Wszyscy wiedzą, że Flamengo zawsze będzie w moim sercu. To jasne, że wolałbym, by Mattheus tu został, był blisko mnie – nie ukrywa Bebeto. Ale zdaje sobie sprawę, że długo go raczej w Rio de Janeiro nie utrzyma.

Sport
Związki sportowe nie chcą Radosława Piesiewicza. Nie wszystkie
Sport
Witold Bańka dla "Rzeczpospolitej": Iga Świątek i Jannik Sinner? Te sprawy dały nam do myślenia
Sport
Kiedy powrót Rosji na igrzyska olimpijskie? Kandydaci na szefa MKOl podzieleni
Sport
W Chinach roboty wystartują w półmaratonie
Sport
Maciej Petruczenko nie żyje. Znał wszystkich i wszyscy jego znali