Nazywa się Mattheus Oliveira, jest ofensywnym pomocnikiem, wychowankiem Flamengo Rio de Janeiro. Imię dostał nie po żadnym brazylijskim artyście, ale po niemieckim rzemieślniku – obrońcy Lotharze Matthaeusie.
Urodził się dwa dni przed ćwierćfinałowym meczem mundialu 1994 z Holandią. To dla niego Bebeto, po strzeleniu bramki na 2:0 (Brazylia wygrała 3:2), wykonał słynną kołyskę. Jeden z najbardziej symbolicznych momentów w historii piłki nożnej. Do dziś najlepszy sposób na okazanie przez młodych ojców radości po zdobyciu gola.
– Czuję się tak, jakby w mojej głowie rozgrywał się film. W jednej minucie wracam myślami do tamtych chwil, w następnej widzę już dorosłego syna, debiutującego w klubie, w którym również zaczynałem karierę – opowiada Bebeto, obecnie koordynator brazylijskich reprezentacji młodzieżowych. I dodaje: – Dla mnie to bardzo emocjonalne doświadczenie. On wydaje się spokojny i opanowany.
Mattheus w klubie z Rio de Janeiro rozegrał dopiero 12 meczów (w tym tylko trzy w podstawowym składzie), bramki jeszcze nie strzelił, ale wszyscy wiążą z nim wielkie nadzieje. Nie może być inaczej, jeśli do zespołu wchodzi się z zadaniem zastąpienia Ronaldinho.