Radwańska wciąż jest jedną z czołowych zawodniczek świata, ale widać wyraźnie, że marzenia o wielkoszlemowym zwycięstwie i ataku na pozycję liderki rankingu są nierealne. Nawet trener Tomasz Wiktorowski, który do tej pory stał murem za zawodniczką, nie rozumie, jak mogła tak łatwo oddać mecz Jekaterinie Makarowej. Wniosek, że Radwańska jest już syta sławy i bogactwa, że ciężka praca, jaką musiałaby wykonać, to dla niej zbyt dużo, jest być może przedwczesny, ale taka myśl sama przychodzi do głowy. Szczególnie gdy widzi się stracone szanse i rosnącą siłę takich zawodniczek jak Eugenie Bouchard czy Simona Halep. Petra Kvitova nie jest tenisistką lepszą od Polki, a już dwukrotnie wygrała Wimbledon, bo umie wykorzystywać sprzyjające okazje.
W przypadku Radwańskiej aż strach pisać w trakcie turnieju, że faworytki odpadają, że nie ma już Sereny Williams, Marii Szarapowej czy Na Li, bo to jest zaproszenie na pogrzeb. Gdy czytam w tekstach młodszych kolegów zdanie, że Radwańska ma autostradę do finału, widzę na tej autostradzie tylko karawan.
Czy Polka może jeszcze grać o najważniejsze trofea? Coraz trudniej w to wierzyć. Oczywiście, pozycja w czołowej dziesiątce rankingu WTA to ogromny sukces i jeśli od dziś Radwańska będzie już tylko spadać, i tak pokłonię się jej do samej ziemi, bo jestem dzieckiem polskiej tenisowej nędzy, którą ona jako pierwsza po Wojciechu Fibaku odmieniła. Jednak skłamałbym, pisząc, że finał i półfinał Wimbledonu nie rozbudziły moich marzeń.
Jerzy Janowicz zanurkuje o wiele głębiej, trudno powiedzieć, gdzie i kiedy wypłynie. Wypadnięcie z czołowej światowej pięćdziesiątki oznacza koniec ochrony, jaką dawało rozstawienie, i spadek do drugiego, a nawet trzeciego szeregu. Już nikt nie wymieni Janowicza jako kandydata do objęcia władzy po dzisiejszych asach obok Milosa Raonica czy Grigora Dimitrowa.
Rok temu myśleliśmy o szybkim awansie Polaka do pierwszej dziesiątki rankingu ATP, teraz boimy się o jego miejsce w czołowej pięćdziesiątce. Chłopak z Łodzi popełnił tak wiele błędów, tak zaognił swoje relacje z otoczeniem, że bez zmiany tego nastawienia trudno myśleć o postępie. Może jakąś nadzieją jest to, że ma w swym otoczeniu Martę Domachowską, która jak mało kto wie, ile znaczą błędne decyzje na styku życia z tenisem.