Obaj kolarze skończyli wakacje. Każdy z nich bez roweru spędził po pięć tygodni.
– Ubyło mi mięśni, przybyło tłuszczu. Przytyłem około trzech kilogramów – mówił Kwiatkowski. – Ja więcej, cztery, nawet cztery i pół kilograma, ale to dobrze. Za chudy byłem – żartował wczoraj podczas podsumowania tegorocznego Tour de Pologne jego zwycięzca Rafał Majka.
Obaj już wzięli się ostro do roboty, żeby przygotować się do kolejnego sezonu. Na razie w Polsce, ale wkrótce czekają ich dwa miesiące zgrupowań w Hiszpanii, kilkugodzinnych treningów w górach, codziennie. Oprócz tego próby nowego sprzętu, serie badań, dostosowanie pozycji na rowerze w tunelach aerodynamicznych, prezentacje grup (Majka będzie miał ją w Moskwie).
Trwają też przymiarki do przyszłorocznych startów. Kwiatkowski, który pod koniec września w Ponferradzie zdobył mistrzostwo świata zawodowców, a wiosną wygrywał wyścigi w Portugalii i we Włoszech, raczej nie będzie zmieniał kalendarza w porównaniu z poprzednimi sezonami.
– Zaczynam wcześnie, w styczniu w Argentynie. To będzie wspaniały start, bo w nowym miejscu pokażę się w koszulce mistrza świata. Co dalej? Nie mogę zdradzić, bo jestem w trakcie analizy. Robię ją na podstawie własnych odczuć, ale także dokładnych badań tętna, pomiarów mocy z poprzednich lat. Chcę wiedzieć, skąd się biorą sukcesy, a skąd słabsze starty. Ale też nie mam zamiaru wszystkiego przewracać do góry nogami – tłumaczy mistrz świata.