W niedzielę przed południem 29-letni pomocnik West Ham United był gościem popularnego magazynu „Telefoot" w telewizji TF1. Kiedy oglądał bramkę, którą strzelił w 89. minucie meczu z Rumunią, ze wzruszenia ocierał oczy pełne łez. Wyglądało to podobnie jak wtedy, gdy opuszczał boisko na Stade de France przy aplauzie publiczności i wyściskany przez trenera Didiera Deschampsa chwilę po suspensie.
Wybuch emocji jest całkowicie zrozumiały. Payet długo szukał miejsca w reprezentacji. – Odczuwam to jako niesprawiedliwość. Od roku jestem w najlepszej formie w karierze i cały czas robię postępy. Doprawdy nie wiem, dlaczego nie ma mnie w reprezentacji – żalił się zimą francuskiej prasie 29-letni pomocnik.
Pół roku wcześniej zagrał w towarzyskim meczu z Albanią. Francuzi przegrali 0:1. Deschamps zdjął dzisiejszego bohatera Trójkolorowych z boiska po pierwszej połowie. Nie ściskał go tak serdecznie jak w ostatni piątek. Payet był wolny, łatwo tracił piłkę, nie rozumiał się z drużyną. To nie pierwsza taka wpadka. W 2013 roku zawalił tournée Francuzów po Ameryce Płd. Selekcjoner z czystym sumieniem nie zabrał go na mundial do Brazylii.
Po meczu z Albanią Payet czekał dziesięć miesięcy na kolejne powołanie. Ale co to było za dziesięć miesięcy! Sprzedany z Marsylii do West Ham United za 15 milionów euro podbił Londyn i Premier League. W sezonie strzelił 9 goli, miał 12 asyst. Do tej pory solidny klub dolnej połowy tabeli angielskiej ligi do końca walczył o udział w Lidze Mistrzów. Payet znalazł się w jedenastce sezonu. Deschamps nie miał więc wyjścia. Wiosną wystawił go do składu na mecze z Holandią i Rosją. Oba spotkania Francuzi wygrali, Payet strzelił gola, asystował. Zdał egzamin przed Euro.
Duma Reunion
Od piątkowego wieczoru we Francji stawiają pytania, co się takiego stało, że ten bądź co bądź wiekowy piłkarz przebudził się w kadrze tuż przed trzydziestką. Wszyscy i sam zainteresowany mówią o tym, że punktem zwrotnym stał się transfer do West Hamu. W angielskim klubie z miejsca Payet stał się gwiazdą drużyny, co dobrze podziałało na jego samopoczucie. Zaufał mu chorwacki trener Slaven Bilić, który nawet wtedy, kiedy Francuz doznał kontuzji, odwiedzał go w domu. Koledzy z drużyny też wiedzą, że mają wybitnego piłkarza. Chronią go, grają dla niego i pod niego.