W powszechnej pogoni za zwycięstwem, często z pominięciem zasad fair play, postawy zwyczajne stają się wyjątkowymi. Doszło do tego, że piłkarzy i kibiców łączą już tylko tragedie. Tym razem na całym świecie na tysiącach stadionów uczczono pamięć zawodników Chapecoense oraz dziennikarzy, którzy zginęli w katastrofie lotniczej w Kolumbii.
Podczas przedmeczowej minuty ciszy Camp Nou i stadion w Niecieczy niczym się od siebie nie różniły. U nas doszła do tego tragedia w kopalni Rudna. I nieważne, czy górnicy, którzy stracili tam życie, byli kibicami Zagłębia Lubin czy nie. W takich dramatycznych okolicznościach stadiony stają się miejscem solidarności. Szkoda tylko, że kiedy sędzia rozpoczyna mecz, zwykle wraca wrogość, a nierzadko nienawiść.
Większość sędziów ligowych w Polsce osiągnęła już taki poziom, że nie rzucają się w oczy. I o to chodzi. Im rzadziej pisze się o sędziach, tym lepiej dla nich. Pomyłki się zdarzają, ale to normalne.
Być może także w tej branży jest coś takiego jak u piłkarzy, czyli spadek formy. Jeśli tak, to Paweł Gil tkwi w dołku od wielu miesięcy.
Od dziesięciu sezonów prowadzi mecze w ekstraklasie, kiedyś wydawało się, że będzie najlepszy w Polsce. Ma dopiero 40 lat, więc teoretycznie powinien być coraz lepszy. Jest akurat odwrotnie. W meczu Śląska z Pogonią podyktował dwa rzuty karne, po silnych strzałach z bliska, gdy zawodnicy broniący nie mieli najmniejszych szans na jakiekolwiek umyślne zagranie piłki ręką. Sędzia uznał inaczej, być może przepisy go bronią, ale jest jeszcze coś takiego jak duch gry. Nie wiem, czy Paweł Gil ma jakieś boiskowe doświadczenie, poza sędziowaniem, bo zachował się, jakby grał głównie w FIFA 15.