Szkoci ostatnią porażkę przed własną publicznością ponieśli we wrześniu 2015 roku. Przegrali wówczas 2:3 z Niemcami w eliminacjach Euro. Potem postawili się Polakom (2:2), w sparingach pokonali Danię (1:0) i zremisowali z Kanadą (1:1), a w kwalifikacjach mundialu podzielili się punktami z Litwą (1:1) i wygrali ze Słowenią (1:0).
To jednak za mało, by poważnie myśleć o awansie do przyszłorocznych mistrzostw. Strata do prowadzących w tabeli Anglików już wynosi sześć punktów, a ubiegłoroczne spotkanie na Wembley nie napawa optymizmem. Szkoci przegrali gładko 0:3, Anglicy wciąż nie znaleźli pogromcy, co więcej, jako jedyni nie pozwolili sobie wbić jeszcze bramki.
Wayne Rooney świętował tamto zwycięstwo do białego rana. Imprezę zaczął w hotelowym barze, skończył na cudzym weselu organizowanym w miejscu zakwaterowania angielskiej kadry. Goście byli zachwyceni, że mogą sobie zrobić zdjęcie z gwiazdą. Mniej szczęśliwy był trener Gareth Southgate. Informacja o tym, że napastnik Manchesteru United szedł pijackim krokiem i nie potrafił złożyć zdania, szybko wyciekła do tabloidów.
Piłkarz zgłosił uraz i nie pojawił się następnego dnia na treningu. Southgate odesłał go do domu. Kiedyś trudno było sobie wyobrazić drużynę Anglii bez Rooneya, dziś powoli staje się to normą. Wyższe notowania u Southgate, a mają obecnie król strzelców Premier League Harry Kane oraz Marcus Rashford, Jamie Vardy i Jermain Defoe.
Czy to już koniec reprezentacyjnej kariery Rooneya? – On wciąż ma duży wpływ na zespół i jeszcze wiele do zrobienia – przekonuje Rashford, kolega z ataku MU.