Słoneczne finały Pucharu Świata w Planicy mają klimat nie do podrobienia. Kilkanaście tysięcy ludzi wiwatuje, gra muzyka, Letalnica pozwala oglądać zapierające dech loty poza granicę 240 metrów, skoczkowie, choć zmęczeni sezonem, lubią tę atmosferę i unoszący się w powietrzu nastrój trzydniowej zabawy, czasem również ulgi, że to już koniec czteromiesięcznej mordęgi.
Tak było także w miniony weekend, gdy w Planicy walczono o ostatnie nagrody w sezonie. W piątek ostatnie piękne zwycięstwo odniósł kończący dwa dni później bogatą karierę Peter Prevc, potem dominowali Austriacy: w drużynie i indywidualnie Huber – najlepszy lotnik tej zimy. Wygrał jak chciał finałowy konkurs, zdobył małą Kryształową Kulę za zwycięstwo w klasyfikacji lotów, dodał do standardowej nagrody 13 tysięcy franków szwajcarskich jeszcze 20 tysięcy za sukces w miniturnieju Planica 7.
Czytaj więcej
Skoczkowie ostatni raz wjechali na Letalnicę, by zakończyć rywalizację w Pucharze Świata. Wspania...
W tej słoweńskiej zabawie Polacy brali początkowo udział z umiarkowanym zaangażowaniem, wiedzieli, że kuliste kryształy wręczane pod Letalnicą są dla innych, poczekali z szerszymi uśmiechami do niedzieli, ale w końcu i oni, po tygodniach i miesiącach męczarni z brakiem formy oraz pomysłów na jej wyraźną poprawę, wystąpili tak, jak pragnęli wystąpić od końca listopada poprzedniego roku.
Aleksander Zniszczoł, jedyny z kadry Thomasa Thurnbichlera, który dość sprawnie rozwinął skrzydła po stałym powołaniu do kadry A, zajął drugi raz w sezonie trzecie miejsce, do tego Piotr Żyła był piąty, Kamil Stoch szesnasty. Tylko Dawid Kubacki konsekwentnie latał bez energii. Taki weekend, w którym dwóch Polaków było w pierwszej dziesiątce konkursu PŚ, zdarzył się tej zimy pierwszy i zarazem ostatni raz.