W słoneczne marcowe popołudnie w Alpach Julijskich bywa pięknie, a gdy do widoków gór dodać kilkanaście tysięcy widzów i ładny konkurs lotów na wielkiej skoczni – jest co oglądać. Główne wzruszenia zapewnił w piątek w Planicy publiczności Peter Prevc, jeden z wielkiej rodziny skokowej, odchodzący ze sportu, jak się okazało po mistrzowsku, w chwili, gdy wciąż jest wielki.
Słoweński skoczek jako jedyny dwa razy skoczył powyżej 230 metrów, wygrał pierwszy konkurs indywidualny finału PŚ i dał uszczęśliwionym rodakom nadzieję, że w niedzielę, przy pewnym uśmiechu losu, może do długiej listy trofeów dołożyć mały kryształ dla najlepszego w lotach. Traci do lidera tej klasyfikacji Stefana Krafta 34 punkty, ale ma też tylko 13 punktów przewagi nad drugim Austriakiem – Huberem.