Zanim konkurs rozwinął się na dobre, pod dużą skocznią MacKenzie Intervale Ski Jumping Complex oglądaliśmy miłą uroczystość honorującą 500. start Simona Ammanna, rocznik 1981, w Pucharze Świata. Bohater tego wydarzenia przyjął honory z uśmiechem dobrze wiedząc, że skoczył w pierwszej serii trochę za słabo (109 m), by można było czekać z ceremonią do finału.
Potem zaczęły się znacznie dłuższe skoki, choć początkowo to zdanie nie tyczyło polskich prób. Paweł Wąsek zwyczajnie spadł tuż za bulę (86 m), jego wyjazd zaoceaniczny po chorobie żadnych korzyści nie przyniósł. Kamil Stoch i Dawid Kubacki też nie błysnęli. Są dziś za dobrzy, by nie awansować do trzydziestki uczestników drugiej serii, ale za słabi, by coś w finale osiągnąć. Jak słusznie rzekł polski mistrz olimpijski: – Ten start, to nie był amerykański sen.