Dawid Kubacki i Piotr Żyła triumfowali wówczas w premierowym konkursie duetów, a pierwszy z wymienionych w zawodach indywidualnych zajmował 5. oraz 7. miejsce. Kamil Stoch rok temu w USA nie wystąpił. Został wówczas w Polsce, by szlifować technikę, bo w konkursach poprzedzającą wyprawę do Ameryki Północnej — odbyły się w Willingen — spisywał się słabo.
Różnica jest taka, że dziś cała nasza reprezentacja – oprócz Aleksandra Zniszczoła – skacze poniżej oczekiwań. Żyła nie zakwalifikował się nawet do drugiego konkursu w Willingen, a dzień wcześniej był trzeci od końca. Został w Niemczech trzecim z naszych asów, po Kubackim i Stochu, któremu tej zimy zdarzyło się nie awansować do czołowej „pięćdziesiątki” zawodów.
Czytaj więcej
30-letni Aleksander Zniszczoł wyrasta na lidera kadry polskich skoczków narciarskich. Spośród zawodników Thomasa Thurnbichlera to on jest dziś w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata najwyżej.
Puchar Świata w skokach narciarskich. Poważny kryzys Polaków
Tak źle nie było nawet w sezonie 2021/22, czyli drugim za kadencji poprzedniego trenera reprezentacji Polski Michala Dolezala. Eksperci zgodnie uznali tamtą zimę za bardzo słabą i Czech — mimo wsparcia zawodników — stracił pracę, choć Kubacki wywalczył wtedy brązowy medal igrzysk olimpijskich w Pekinie. Teraz nawet do wyników sprzed dwóch lat naszym skoczkom daleko.
Niektórzy oczekiwali nawet, że Thurnbichler nie zabierze liderów kadry do Lake Placid, aby mogli spokojnie potrenować - może w kraju, a może w austriackim Ramsau, gdzie podobno najłatwiej zdiagnozować błędy i odpowiednio na nie zareagować. Austriak wyszedł jednak z założenia, że jego podopieczni poszukają formy startami.