Na Wielkiej Krokwi był lekki mróz, wiało słabiej, niż w Szczyrku, zatem dwie serie treningowe i jedną kwalifikacyjną dało się przeprowadzić dość sprawnie. Zakopiańska skocznia ze swą bogatą tradycją pozostaje miejscem magicznym polskich skoków, choć tę magię zapewniają tej zimy raczej skoczkowie z innych krajów.
W piątkowy wieczór na zawody stawiło się 69 uczestników (trzech bez prawa startu w PŚ), trener Thomas Thurnbichler wystawił polską ósemkę czyli kadrę A plus uszczuplona grupa krajowa (dziewiąte miejsce zwolnione przez zawieszonego Jakuba Wolnego pozostawił wolne).
Czytaj więcej
PolSKI Tour minął półmetek, ale wśród gospodarzy egzamin na razie zdają jedynie kibice, którzy cierpliwie śledzą spod skoczni znój podopiecznych Thomasa Thurnbichlera.
Na Polaków patrzyło się z nieco większą nadzieją, gdy skakał Dawid Kubacki (dwa razy był dziewiąty podczas treningów), ale wyczyny Krafta, Wellingera, Fettnera, Ryoyu Kobayshiego, Rena Nikaido, Lovro Kosa albo Johana Andre Forgfanga budziły zdecydowanie większe zachwyty.
Wielka Krokiew jest wielka – można na niej skakać bezpiecznie ponad 140 m, ale jury starało się nie przesadzać z wysokością belki startowej, tak, by próby poza granicę 135 metrów wyłoniły zwycięzcę. Polacy z tej sugestii skorzystali umiarkowanie – siedmiu nie przekroczyło 130 m, czterech (Paweł Wąsek, Kamil Stoch, Piotr Żyła i Aleksander Zniszczoł) przynajmniej było w miarę blisko, ale dużo więcej pozytywów o ich wysiłkach napisać się nie da. Liderem Polaków został Kubacki, skoczył jak należy, 135 m, lecz zajął dopiero 18. miejsce, ze względu na przeliczniki wietrzne i noty sędziowskie.