Wielki finał nie zawiódł – ostatnie skoki mistrzów sięgały (albo przekraczały) 140 m, było co oglądać, o sukcesie Krafta w ostatnim konkursie decydowały ułamki punktów. Trzecie miejsce Anże Laniska też musiało się podobać, Słoweniec oddał najdłuższy skok wieczoru – 141 m. Ryoyu Kobayashi wygrał turniej trzeci raz, dołączył do największych sław tej imprezy. Kiedyś zdobył złotego orła będąc najlepszy w czterech konkursach, teraz też wygrał oryginalnie: cztery razy zajmując drugie miejsce. Andreas Wellinger nie dał rady spełnić niemieckich marzeń, na powtórkę osiągnięcia Svena Hannawalda z 2002 roku trzeba będzie czekać co najmniej 23 lata.
O startach Polaków wielu wspomnień nie pozostanie, byli w tle popisów Kobayashiego, Wellingera, Krafta, Laniska i innych. Można jednak uznać, że turniej, zwłaszcza ostatni konkurs, dał im pewne nadzieje na nieodległą przyszłość.
Czytaj więcej
To był pokaz siły lidera turnieju. Ryoyu Kobayashi był zdecydowanie najlepszym skoczkiem kwalifikacji i pokazał, że jest bliżej zdobycia złotego orła, niż Andreas Wellinger. Kamil Stoch był dziesiąty – widać poprawę. Finałowy konkurs w sobotę o 16.30
Polskie skoki w sobotę zaczął Aleksander Zniszczoł. Po zachęcającej próbie rozgrzewkowej (siódmy wynik) potwierdził w serii KO, że jest lepszy od Norwega Kristoffera Eriksena Sundala. Maciej Kot zdecydowanie przegrał z Danielem Tschofenigiem, awans uciekł. Piotr Żyła zwyciężył austriackiego młodzieżowca Marco Woergoettera zaledwie o 0,3 punktu, skoczył gorzej od Kota, lecz takie zbójeckie prawo wygranego nawet w słabym pojedynku – walczył w finale.
Dawid Kubacki skoczył pół metra dalej od Zniszczoła, na Niemca Stephana Leyhe 125 m wystarczyło z nawiązką. Taka sama odległość nie wystarczyła Pawłowi Wąskowi, by pokonać Manuela Fettnera, Austriak poleciał 134,5 m w doskonałym stylu. Pozostało czekać z uzasadnionymi nadziejami na awans w grupie „szczęśliwych przegranych”. Czekanie się opłaciło, Polak awansował. Kamil Stoch nie potrzebował takich przeżyć, dostał się do finału po ładnym skoku (129 m), dającym mu 15. pozycję; Junshiro Kobayashi był znacznie gorszy. W sumie polskie zyski były widoczne – piątka w ostatniej serii konkursowej. Nie na eksponowanych miejscach, ale przynajmniej ekipa była liczna.