To niemała przyjemność oglądać skoki Krafta tej zimy. Niemal za każdym razem odlatuje z progu z nadzwyczajną lekkością, z wiatrem radzi sobie doskonale, ląduje za zieloną linią wyznaczającą zgrubnie granicę sukcesu wystarczająco daleko, by wiadomo było, że na pewno wygrał. W niedzielę ponownie był najlepszy w obu seriach, choć tym razem wcale nie lądował najdalej – sędziowie jednak dobrze wiedzą, że należy Austriakowi obniżyć belkę startową, by nie kusić losu.
Na dużej skoczni Lysgaardsbakken w zasadzie mieliśmy zatem powtórkę z sobotniego konkursu na skoczni normalnej. Powoli wyłania się kilkunastu skoczków, którzy na początku zimy ze skokami są mocni – poza piątką Niemców i piątką Austriaków liczy się jeszcze Ryoyu Kobayashi i trzech Słoweńców, może też jeden Norweg – ta ekipa też może mówić, że formy jeszcze nie znalazła. W niedzielnym konkursie znów obok Krafta stanął Andreas Wellinger i jest zasłużonym wiceliderem PŚ, trzeci był Jan Hoerl.
O Polakach da się powiedzieć tylko tyle, że szukają sposobu na rozwiązanie swych problemów, głównie z techniką skoków i na razie nie znajdują. Są w dołku. Średnio skaczą o kiilkanaście metrów bliżej od najlepszych. Na Lysgaardsbakken oznaczało to polskie próby w granicach 116-127,5 m, a miejsce w pierwszej dziesiątce kwalifikacji lub konkursu dawały skoki znacznie powyżej 130 metrów. Liderzy wiadomo: skakali 140 m i więcej.
PŚ mężczyzn w Lillehammer.
Konkurs na dużej skoczni
1. S. Kraft (Austria) 318,2 pkt (134 i 141,5 m);
2. A. Wellinger (Niemcy) 312,3 (135 i 143);
3. J. Hoerl (Austria) 311,3 (139 i 137,5);
4. K. Geiger (Niemcy) 308,7 (136,5 i 139);
5. R. Kobayashi (Japonia) 299,9 (133 i 143);
6. M. Lindvik (Norwegia) 298,1 (129 i 138,5);
7. P. Paschke (Niemcy) 295,7 (139 i 140);
8. M. Fettner 295,3 (131 i 137,5);
9. M. Hayboeck (obaj Austria) 294,3 (130,5 i 139,5);
10. P. Prevc (Słowenia) 287,8 (125,5 i 140);
…
22. D. Kubacki 256,9 (120,5 i 128);
25. P. Żyła 254,6 (120,5 i 126);
33. A. Zniszczoł 113,0 (116,5);
37. K. Stoch (wszyscy Polska) 111,3 (118).
P. Wąsek nie wystartował.
Kamil Stoch po jedynym niedzielnym skoku na odległość 118 m rzekł: – Nie wiem co mam powiedzieć. Na razie nie doszukuję się w mych skokach niczego pozytywnego. Chodzi mi przede wszystkim o to, by znaleźć aktywną, naturalną pozycję, w której będę mógł oddać dobry skok. Na razie żaden pomysł nie działa. Nie chcę powiedzieć za dużo. Nie liczyłem, że w Ruce i Lillehammer będzie łatwo, ale też nie spodziewałem się, że będzie aż tak kiepsko.