To nasz prezent dla trenera Bonitty

Najlepsza zawodniczka meczu Polska – Serbia

Publikacja: 12.11.2007 02:45

Rz: Dobrze pani spała przed meczem z Serbkami? W sobotę dużo się przecież zwaliło na wasze głowy. Kolejna porażka, mimo dobrej gry, decyzja trenera Bonitty o wyjeździe z Japonii...

Anna Podolec: Śpię dobrze, bo jestem śpiochem. Tyle że tu musimy wcześnie wstawać, a kładziemy się do łóżka bardzo późno, bo problemy wynikające z różnicy czasu nas nie omijają. Przegrana z Japonią nikogo nie nastroiła dobrze, tak samo jak informacja, że trener musi natychmiast wracać do Włoch. Ale nikt nie miał do niego o to pretensji. Dziwiłyśmy się nawet, że nie wyjechał wcześniej.

Czy mówił przed wyjazdem?

Powiedział: Zróbcie niespodziankę, pokażcie, że potraficie wygrywać. I pokazałyśmy, zwycięstwo nad Serbią to nasz prezent dla niego.

Pani zdobyła w meczu z Serbią najwięcej punktów – 28. Stąd nagroda dla najlepszej zawodniczki tego spotkania. To pani rekord?

Podczas tegorocznego Grand Prix w wygranym meczu z Chinami 3:2 zdobyłam 31 punktów, jak dotąd najwięcej.

W spotkaniu z Japonią nie dostała pani zbyt wielu szans. Grała Milena Rosner...

W pełni rozumiem tę decyzję. Milena lepiej przyjmuje, szybko atakuje ze skrzydeł. Japonki perfekcyjnie potrafią obijać blok wysokich zawodniczek, więc Marco Bonitta wolał nie ryzykować.

Trener Brazylijek Jose Roberto Guimaraes wróży pani wielką karierę. Jego zdaniem ktoś potrafiący grać na dwóch pozycjach, atakującej i przyjmującej, na tak wysokim poziomie to skarb...

Teraz gram na przyjęciu i mogę tylko powiedzieć, że to bardzo odpowiedzialna rola. Wcześniej byłam atakującą, więc mogę powiedzieć, że przyjęcia dopiero się uczę.

Taismary Aguero, znakomita Kubanka, teraz podpora reprezentacji Włoch, przed laty była jeszcze znakomitą rozgrywającą...

Nie jestem tak wszechstronna, ale jako młodziczka grałam na środku bloku.

Wytrzyma pani ten turniej do końca?

Nawet jak się stoi gdzieś z boku, obok boiska, i czeka na sygnał trenera, to kręgosłup daje o sobie znać. Ale z takimi dolegliwościami trzeba się nauczyć żyć. Najbardziej jesteśmy zmęczone psychicznie, jednak wytrzymamy do końca. Zostały tylko trzy mecze.

Łatwiejsze niż dotychczasowe?

Wiele osób tak uważa, ale ja nigdy nie lekceważę rywalek. Koreanki mają niebezpieczny serwis i świetnie bronią. Dominikana ma wysokie dziewczyny, groźne w ataku i bloku. Tajki grają szybko, kombinacyjnie, potrafią napsuć krwi. Nie będzie łatwo, ale postaramy się wykorzystać każdą okazję, by zakończyć ten turniej na możliwie najwyższym miejscu. ?

Rz: Dobrze pani spała przed meczem z Serbkami? W sobotę dużo się przecież zwaliło na wasze głowy. Kolejna porażka, mimo dobrej gry, decyzja trenera Bonitty o wyjeździe z Japonii...

Anna Podolec: Śpię dobrze, bo jestem śpiochem. Tyle że tu musimy wcześnie wstawać, a kładziemy się do łóżka bardzo późno, bo problemy wynikające z różnicy czasu nas nie omijają. Przegrana z Japonią nikogo nie nastroiła dobrze, tak samo jak informacja, że trener musi natychmiast wracać do Włoch. Ale nikt nie miał do niego o to pretensji. Dziwiłyśmy się nawet, że nie wyjechał wcześniej.

Siatkówka
Kryspin Baran, prezes Aluronu Warty Zawiercie: Brak kontrowersji to miód na serce sponsora
Siatkówka
Nic dwa razy się nie zdarza. Zawiercie przegrało w finale siatkarskiej Ligi Mistrzów
Siatkówka
Bartosz Kwolek dla „Rzeczpospolitej”: Zasłużyliśmy na przydomek „Jurajskich Rycerzy”
Siatkówka
Liga Mistrzów siatkarzy. Aluron Warta Zawiercie wygrał polski półfinał i powalczy o trofeum
Siatkówka
Święto siatkówki w Łodzi. Dwie polskie drużyny powalczą o zwycięstwo w Lidze Mistrzów