Polscy siatkarze wygrali w grupie A z Francją, Niemcami i Turcją, zajęli w niej pierwsze miejsce i z zerowym kontem strat będą teraz w Izmirze walczyć o półfinał. Ich rywalami, oraz Francji i Niemiec, które też awansowały do drugiej rundy (odpadła Turcja) będą trzy najlepsze zespoły z grupy C – Grecja, Hiszpania i Słowacja.
W Stambule o strefę medalową grać będą Bułgaria, Rosja, Serbia, Holandia, Włochy i Finlandia. Z turniejem pożegnała się już Słowenia i Czechy. W półfinałach zagrają po dwie najlepsze drużyny z obu grup. Zasady są takie, że do liderów będą losowane zespoły, które zajęły drugie miejsca, więc nie można wykluczyć takiej sytuacji, że o finał będą walczyć ci, którzy grali ze sobą wcześniej.
Jeśli więc Polacy zajmą w grupie pierwsze miejsce, a Francuzi drugie, to jest możliwe, że w półfinale znów wpadną na siebie. Taka sytuacja miała miejsce podczas mistrzostw Europy siatkarek dwa lata temu. Polki, które pokonały Serbki w meczu grupowym 3:0, wylosowały je w półfinale i... przegrały 1:3.
Polscy siatkarze deklarują, że nie myślą o medalu, tylko o najbliższym przeciwniku, ale trudno nie wybiegać w przyszłość, jeśli sytuacja układa się tak pomyślnie. Przecież teraz wystarczy z trzech czekających ich spotkań wygrać dwa i awans do półfinału będzie faktem. W takiej samej sytuacji są Grecy, w nieco gorszej Francuzi i Hiszpanie (mają po jednej porażce), a w najgorszej Niemcy i Słowacy (dwie porażki). Daniel Castellani, trener polskich siatkarzy, na szczęście nie kalkuluje i wychodzi z założenia, że najlepiej wygrać z każdym. Tym bardziej że los nam sprzyja.
Dzisiejszy mecz z Hiszpanią wcale nie musi być najtrudniejszy w turnieju. Rywal jest wprawdzie mistrzem Europy, ale forma, jaką prezentuje, nie wróży, by zdołał obronić tytuł. I nie zmieni tego znakomity trener, Argentyńczyk Julio Velasco.