- Zaczęliśmy bardzo dobrze, później było różnie - skomentował przebieg meczu Orlando Samuels. Trener drużyny kubańskiej sprawia wrażenie człowieka pozbawionego nerwów, ale to tylko pozory. Kilka razy podczas przerw nie mógł powstrzymać ich na wodzy. Tak samo jak słynny Daniele Bagnoli, prowadzący Rosjan.
- Od chwili kiedy wszedł Hernandez zmieniając Cepedę nic nie było już proste. Ten chłopak nie zamierzał nam niczego ułatwiać - mówił pewny siebie Włoch.
Leworęczny Fernando Hernandez pojawił się na boisku w trzecim secie przy stanie 5:5. Pierwszą partię po znakomitej grze wygrali Kubańczycy 25:23, drugą, już zdekoncentrowani, przegrali szybko 14:25. Bardzo dobrze grał wtedy młody środkowy Rosjan, Dimitrij Muserski (215 cm), nie mylił się atakujący Maksym Michajłow (21 punktów w meczu) i skutecznie atakował Taras Chtiej. Najbardziej we znaki Kubańczyków dawał się jednak na lewym skrzydle Denis Birjukow. Nie atakował mocno, raczej sposobem na który wysoko skaczący rywale nie mieli recepty.
Kubańczycy nie uznają plasów. Skaczą na wysokość drugiego piętra i strzelają jak z armat. Problem w tym, że Rosjanie potrafią ustawić równie wysoki mur i ciężko się przez niego przebić, a sami bombardują przeciwnika w podobnym stylu. Nic więc dziwnego, że mecz chwilami przypominał pojedynek pięściarzy wagi ciężkiej w którym jeden chciał za wszelką cenę znokautować drugiego.
Tie breaka wygrali Rosjanie, bo zachowali więcej zimnej krwi, która zagotowała się Kubańczykom. Teraz, by awansować do półfinału muszą pokonać Włochów. Rosja jest już w pierwszej czwórce i czeka na rywala, tak samo jak Brazylia, która wygrała z Serbią 3:2 i ma już dwa zwycięstwa.