Daniel Castellani, chwalony pod niebiosa za złoty medal ubiegłorocznych mistrzostw Europy, nie jest już trenerem polskich siatkarzy, choć miał podpisany kontrakt do igrzysk w Londynie (2012). Klęska, jaką poniósł na mistrzostwach świata, zadecydowała o jego dymisji.
Porażki z Chinami i Turcją, przy niekorzystnych dla nas rezultatach w innych meczach, mogą zepchnąć drużynę Matlaka na miejsca 7–8 w grupie E, co oznacza powrót do domu i być może rozstanie z trenerem, bo Polski Związek Piłki Siatkowej ma mało zrozumienia dla argumentów tych, którzy przegrali.
Ale jest też wersja megaoptymistyczna. Wygrywamy dwa mecze, Japonia przegrywa z Rosją i Koreą, potyka się Serbia i liczymy małe punkty. Z kilku drużyn mających na koncie po trzy porażki do pierwszej czwórki awansuje wtedy ta, która mieć będzie najlepsze ratio. Na razie mamy je bardzo korzystne, więc taka wersja nie jest wcale wzięta z kapelusza.
Tym bardziej że Chinki grają w kratkę, a Turcja słabnie po dobrym początku. Te zespoły opierają grę na zdecydowanych liderkach. Chiny na Yimei Wang (190 cm, 90 kg), a Turczynki na Neslihan Darnel, która prowadzi w klasyfikacji najlepiej punktujących (163 pkt).
Chinki są w trudnej sytuacji. Grają w takim samym składzie jak na igrzyskach w Pekinie, (zdobyły brąz), ale na boisku tego nie widać. Jeśli Polki zapomną o porażce w finale World Grand Prix, mogą dziś wygrać.