Rywalem Polaków w tej fazie rozgrywek są też Włochy i Iran. Finałowy turniej odbędzie się we Florencji (16–20 lipca), a to oznacza, że gospodarze mają w nim zapewniony udział. Żeby awansować, trzeba więc w eliminacjach wyprzedzić Brazylijczyków lub Irańczyków.
Stephane Antiga, nowy trener naszej reprezentacji, nie ukrywa, że występ w turnieju Final Six byłby znakomitym sprawdzianem przed wrześniowymi mistrzostwami świata, które po raz pierwszy odbędą się w Polsce. I trudno mu się dziwić, bo nie ma przecież nic korzystniejszego w procesie przygotowań od rywalizacji z najlepszymi. Tyle że priorytety muszą być jasno określone. Dwa lata temu Andrea Anastasi, były selekcjoner naszej drużyny, o tym zapomniał. Polacy wygrali w wielkim stylu Ligę Światową, ale na igrzyskach w Londynie nie odegrali już większej roli.
Antiga i pomagający mu doświadczony Philippe Blain wiedzą doskonale, że podobnego błędu popełnić nie mogą: Liga Światowa jest w tym sezonie świetnym poligonem przed MŚ i niczym więcej.
Canarinhos, z którymi gramy pierwsze dwa mecze (dziś i jutro), to prawdziwy gigant na siatkarskiej scenie. Dziewięciokrotnie wygrywali Ligę Światową, od lat nie schodzą z olimpijskiego podium, trzy razy z rzędu zdobywali złote medale mistrzostw świata. Ostatnio przegrali wprawdzie finał igrzysk w Londynie (2012) z Rosją, ale to wciąż zespół, który może wygrać z każdym, choć nie ma już w jego składzie legendarnego Giby.
Początek tegorocznej LŚ nie był jednak dla Brazylijczyków udany. Dwie porażki na własnym terenie z Włochami to zimny prysznic, tym trudniejsze wyzwanie czeka więc teraz osłabioną reprezentację Polski, która w Marindze zagra z canarinhos dwa mecze w rezerwowym składzie. Gospodarze zrobią bowiem wszystko, by zatrzeć niemiłe wrażenie sprzed tygodnia.