Dzięki Argentyno!

Polacy awansowali do czołowej szóstki mistrzostw świata już przed ostatnim meczem z Francją dzięki temu, że Argentyna pokonała USA 3:2. Amerykanie odpadli, a my gramy dalej podobnie jak Francja i Iran.

Publikacja: 15.09.2014 00:06

Mecz z Iranem. Michał Kubiak był jednym z ojców trudnego polskiego zwycięstwa

Mecz z Iranem. Michał Kubiak był jednym z ojców trudnego polskiego zwycięstwa

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

Gdyby Serbowie wygrali choć dwa sety w swoim ostatnim meczu fazy grupowej z Iranem, to Polacy mieliby już awans zapewniony bez względu na wynik z Francją. Nikt nie pomyślał, że Argentyna też może uchylić drzwi do trzeciej rundy turnieju.

Serbowie swoje szanse na awans do czołowej szóstki mistrzostw stracili już wcześniej. Nie grali jednak tylko o honor, ale o punkty w rankingu FIVB, które będą się liczyć, gdy rozpocznie się walka o igrzyska w Rio de Janeiro. Pierwszego seta przegrali trochę na własne życzenie 25:27, w drugim już takich błędów nie popełnili i wygrali 25:22. W dwóch kolejnych Iran był jednak lepszy (25:22 i 25:18) i w tym momencie szansą dla Polaków była dobra postawa Argentyny w meczu z USA.

W grupie F o pierwsze miejsce i rozstawienie w ostatniej fazie grupowej walczyli giganci: Brazylia z Rosją. Nikt nie zamierzał drugiej stronie dawać prezentu. Na tych mistrzostwach nie opłaca się przegrywać, tak jak czasem opłacało się na poprzednich, walka była więc zacięta, ale Canarinhos wygrali ją w czterech setach i to oni będą rozstawieni w dalszej rywalizacji.

Sobotni horror

Ale i tak te mecze, zarówno Serbów z Iranem, jak Rosjan z Brazylijczykami czy Argentyńczyków z Amerykanami nie wytrzymują porównania z tym, co działo się łódzkiej Atlas Arenie w sobotni wieczór. To był horror, choć początkowo nic go nie zapowiadało.

Tak naprawdę, to mógł być krótki i łatwy mecz. Reprezentacja Iranu, rewelacja tegorocznego sezonu, nie miała nic do powiedzenia w starciu z Polakami, przegrała dwa pierwsze sety do 17 i 16. W trzeciej partii było już 13:7 i wydawało się, że losy tego spotkania są rozstrzygnięte. Irańczycy przypominali zamroczonego boksera, który chwieje się po mocnych ciosach rywala i za chwilę padnie znokautowany. Wiedzieli przecież, że porażka 0:3 lub 1:3  wyrzuca ich z turnieju, dając jednocześnie awans naszej drużynie do najlepszej szóstki bez względu na wynik ostatniego meczu z Francją. Polacy grali koncertowo, a na szczególne słowa uznania zasługiwali wszechstronny Michał Winiarski, skuteczny w ataku Mariusz Wlazły i bezbłędny w przyjęciu i obronie nasz libero Paweł Zatorski.

I właśnie w tym momencie zaczęły się problemy. Nie wiedzieć dlaczego popełniamy błąd za błędem, rywale budzą się z letargu, swoje trzy grosze dodają sędziowie, szczególnie ten z Meksyku. Tracimy cztery punkty z rzędu, a kilka minut później jest już remis (17:17). Na tym nie koniec kłopotów. Przy stanie 20:19 dla Iranu z boiska schodzi z powodu kontuzji kręgosłupa Michał Winiarski. Po meczu większość polskich siatkarzy powie, że to był dla nich najcięższy cios. Winiarski był liderem, znakomicie zagrywał, przyjmował i atakował skutecznie w każdej sytuacji. Mimo to Polacy walczyli dzielnie o tego seta do ostatniej piłki. Mieli dwa meczbole, ale to Iran rozstrzygnął go na swoją korzyść.

Kolejne dwa sety, to była droga przez mękę. Szczególnie ten czwarty, w którym Polacy nie mieli wiele do powiedzenia. – Zamieniliśmy się rolami. Oni grali jak my, a my jak oni w pierwszych dwóch odsłonach – skomentował dramatyczne wydarzenia na boisku Fabian Drzyzga. Nasz młody rozgrywający pod koniec czwartej partii zastąpił Pawła Zagumnego i grał już do końca.

Dzielny Kubiak

To była odważna i ryzykowna decyzja francuskich trenerów prowadzących naszą reprezentację. W tie-breaku decydować miało przecież doświadczenie, chłodna głowa i stalowe nerwy. A to przecież „Guma" miał to wszystko wpisane w swoim siatkarskim CV. Ale Drzyzga nie zawiódł, tak samo jak Mateusz Mika, który w trzecim secie musiał zastąpić Winiarskiego. Z 14 ataków skończył dziewięć, miał 64 procent skuteczności w ataku. Też był jednym z wielkich bohaterów tego niewiarygodnego meczu, jednego z najbardziej dramatycznych w historii polskiej siatkówki. Tak samo jak Zatorski, który pytany o komentarz powie, że było to najtrudniejsze spotkanie w jego karierze. Tak niewiele przecież zabrakło do klęski, a mogło być łatwe zwycięstwo.

Takie myśli kołaczą się w głowie i nie pozwalają grać. A świadomość głupio straconej szansy paraliżuje i spycha w przepaść. Na szczęście jest w tej drużynie kilku prawdziwych mężczyzn, na czele z Michałem Kubiakiem, którzy nie poddają się do końca. I bili się o wygraną, jak o życie.

A w tie breaku też nie było różowo. Po ataku Miki w taśmę rywale wyszli na prowadzenie (13:12) i nie było już miejsca na błędy. Właśnie wtedy Kubiak pokazał jak jest silny i bezkompromisowy w swoich atakach. Potrafi subtelnie kiwnąć, gdy widzi taką szansę, ale jak zadaje cios, to potężny, jak bokser najcięższej kategorii. Huknął z całych sił i było po 14. Kilkadziesiąt sekund później wszyscy z polskiej ekipy tańczyli już ze szczęścia. Pojedyńczy blok Marcina Możdżonka, który w poprzedniej partii zastąpił Piotra Nowakowskiego dał Polakom upragnione zwycięstwo. Nie za trzy punkty, ale za dwa. Horror skończył się szczęśliwie, ale jak po nim zasnąć mając świadomość, że jeszcze nie ma awansu, trzeba o prawo do dalszych gier walczyć z Francją.

Trzeba chwalić naszych siatkarzy, że pokazali charakter w decydujących momentach i nie pozwolili sobie wydrzeć wygranej, ale trudno im nie wytknąć, że dali sobie odebrać zwycięstwo za trzy punkty, które dawałoby im pewny awans. Mieli przecież w drużynie „Niszczyciela" Wlazłego (tak nazwał go irański komentator), który zdobył 28 punktów i miał 55 procent skuteczności w ataku. Mieli Mikę, który atakował od chwili, kiedy zastąpił Winiarskiego z jeszcze wyższą skutecznością. Lepiej od Irańczyków blokowali (13-10), mieli więcej asów (7-4), lepiej atakowali (51-42), jedynie gorzej przyjmowali zagrywkę (40 – 51), ale to wynik zapaści, której doznali w połowie trzeciego seta i obudzili się dopiero w tie breaku.

W siatkówce takie rzeczy się zdarzają, ale kiedy gra idzie o najwyższe cele często trzeba drogo za to płacić.

Grupa E:

Iran – Serbia 3:1 (27:25, 22:25, 25:22, 25:18),

Argentyna – USA 3:2 (19:25, 28:26, 25:20, 23:25, 15:11)

Polska - Francja 3:2 (25:18, 21:25, 25:23, 22:25, 15:12)

Włochy - Australia 3:1 (25:23, 25:14, 21:25, 25:18)

Grupa F:

Finlandia – Bułgaria 3:0 (25:18, 25:21, 25:18)

Brazylia – Rosja 3:1 (25:21, 24:26, 25:19, 25:19)

Chiny - Kuba 3:2 (19:25, 25:20, 18:25, 25:20, 15:11)

Niemcy - Kanada 3:0 (28:26, 25:22, 25:23)

Gdyby Serbowie wygrali choć dwa sety w swoim ostatnim meczu fazy grupowej z Iranem, to Polacy mieliby już awans zapewniony bez względu na wynik z Francją. Nikt nie pomyślał, że Argentyna też może uchylić drzwi do trzeciej rundy turnieju.

Serbowie swoje szanse na awans do czołowej szóstki mistrzostw stracili już wcześniej. Nie grali jednak tylko o honor, ale o punkty w rankingu FIVB, które będą się liczyć, gdy rozpocznie się walka o igrzyska w Rio de Janeiro. Pierwszego seta przegrali trochę na własne życzenie 25:27, w drugim już takich błędów nie popełnili i wygrali 25:22. W dwóch kolejnych Iran był jednak lepszy (25:22 i 25:18) i w tym momencie szansą dla Polaków była dobra postawa Argentyny w meczu z USA.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
Siatkówka
Siatkarze Bogdanki mistrzami Polski. Jak w Lublinie zbudowano potęgę?
Siatkówka
Rusza gra o mistrzostwo Polski siatkarzy. Przyjaciele na wagę złota
Siatkówka
Siatkarki z Rzeszowa mistrzyniami Polski. Do sześciu razy sztuka
Siatkówka
PlusLiga siatkarską NBA? „Odjeżdżamy Europie”. Przyczyn jest kilka
Siatkówka
Wielki rok polskiej siatkówki. Wojciech Drzyzga: Taśma się nie zatrzyma