Gdyby Serbowie wygrali choć dwa sety w swoim ostatnim meczu fazy grupowej z Iranem, to Polacy mieliby już awans zapewniony bez względu na wynik z Francją. Nikt nie pomyślał, że Argentyna też może uchylić drzwi do trzeciej rundy turnieju.
Serbowie swoje szanse na awans do czołowej szóstki mistrzostw stracili już wcześniej. Nie grali jednak tylko o honor, ale o punkty w rankingu FIVB, które będą się liczyć, gdy rozpocznie się walka o igrzyska w Rio de Janeiro. Pierwszego seta przegrali trochę na własne życzenie 25:27, w drugim już takich błędów nie popełnili i wygrali 25:22. W dwóch kolejnych Iran był jednak lepszy (25:22 i 25:18) i w tym momencie szansą dla Polaków była dobra postawa Argentyny w meczu z USA.
W grupie F o pierwsze miejsce i rozstawienie w ostatniej fazie grupowej walczyli giganci: Brazylia z Rosją. Nikt nie zamierzał drugiej stronie dawać prezentu. Na tych mistrzostwach nie opłaca się przegrywać, tak jak czasem opłacało się na poprzednich, walka była więc zacięta, ale Canarinhos wygrali ją w czterech setach i to oni będą rozstawieni w dalszej rywalizacji.
Sobotni horror
Ale i tak te mecze, zarówno Serbów z Iranem, jak Rosjan z Brazylijczykami czy Argentyńczyków z Amerykanami nie wytrzymują porównania z tym, co działo się łódzkiej Atlas Arenie w sobotni wieczór. To był horror, choć początkowo nic go nie zapowiadało.
Tak naprawdę, to mógł być krótki i łatwy mecz. Reprezentacja Iranu, rewelacja tegorocznego sezonu, nie miała nic do powiedzenia w starciu z Polakami, przegrała dwa pierwsze sety do 17 i 16. W trzeciej partii było już 13:7 i wydawało się, że losy tego spotkania są rozstrzygnięte. Irańczycy przypominali zamroczonego boksera, który chwieje się po mocnych ciosach rywala i za chwilę padnie znokautowany. Wiedzieli przecież, że porażka 0:3 lub 1:3 wyrzuca ich z turnieju, dając jednocześnie awans naszej drużynie do najlepszej szóstki bez względu na wynik ostatniego meczu z Francją. Polacy grali koncertowo, a na szczególne słowa uznania zasługiwali wszechstronny Michał Winiarski, skuteczny w ataku Mariusz Wlazły i bezbłędny w przyjęciu i obronie nasz libero Paweł Zatorski.