Trzeba przyznać, że ta drużyna potrafi rozhuśtać emocje kibiców. W środę, po porażce z Tajlandią, najwierniejsi mogli zwiesić głowy i zacząć rozmawiać o straconej szansie awansu, skoro do pokonania zostały jeszcze Amerykanki i Włoszki, czyli światowe potęgi, a miejsca na błąd już nie było. Potem wiara stopniowo wracała. Najpierw Polki wyszarpały zwycięstwo reprezentacji Niemiec, potem kapitalnie zagrały w pierwszym secie przeciw Amerykankom. Po takiej dawce pozytywnych emocji gładko przegrały drugą partię, a w kolejnych dwóch pokazały umiejętności i odporność psychiczną.
Zwycięstwo 3:1 przedłużyło nadzieje na awans do turnieju olimpijskiego. Polki pokazały, że ciągle wierzą i naprawdę trudno je złamać. Tak samo wierzyło 12 tysięcy kibiców, którzy szczelni wypełnili łódzką Atlas Arenę. Tylko, że znów zawodniczki Stefano Lavariniego wystawiły ich cierpliwość na wielką próbę. Pierwszego seta przegrały gładko 15:25, a w drugim długo goniły wynik. Włoszki już były blisko, mogły wierzyć, że złamały rywalki. TrenerLavarini szukał nowych rozwiązań, wprowadzając na boisko Monikę Fedusio, która w ostatnich meczach grała mniej. Włoszki prowadziły już 23:20, były o krok od wyjścia na prowadzenie 2:0, ale wtedy wyższy bieg włączyły Martyna Łukasik i Magdalena Stysiak. Polki wygrały tego seta na przewagi 26:24 i sprawiły, że Atlas Arena odleciała.
Czytaj więcej
Ta reprezentacja stawia sobie najwyższe cele i to jest różnica w porównaniu z inną dyscypliną - mówi były kapitan reprezentacji Polski, mistrz Europy z 2009 roku Marcin Możdżonek po finale mistrzostw Europy, w którym Polacy wygrali z Włochami 3:0.
Zaczęły wierzyć zawodniczki, zaczęli wierzyć kibice. Drużyna napędzała doping, a głośne trybuny nakręcały polskie siatkarki. Nie było straconych piłek, nie było akcji, których nie można wygrać. Przed bezradnymi Włoszkami wyrastał polski mur, a piłka po atakach rywalek szybko wracała pod ich nogi.
Wielki mecz polskich siatkarek. Włoszki pokonane
Jak w transie była Stysiak, do której Joanna Wołosz zagrywała najtrudniejsze piłki, a polska atakująca zdobywała punkt za punktem. Rywalki wyglądały na coraz bardziej przestraszone i zdezorientowane tym, co się działo.