Bohaterów tego wieczora było wielu. Wilfredo Leon niszczył rywali zagrywką, podobnie jak Norbert Huber. Aleksander Śliwka w kluczowych momentach imponował spokojem i trzymał w ryzach drużynę pod nieobecność kontuzjowanego Bartosza Kurka.
Przyjmujący ZAKSY Kędzierzyn-Koźle przyznawał przed kamerami Polsatu Sport, że to zwycięstwo smakowało podwójnie.
Czytaj więcej
Polacy wygrywają w siatkówkę, bo choć kumulacja wybitnych osobowości mogłaby doprowadzić w szatni do erupcji, to oni są jak palce jednej pięści - w przeciwieństwie do piłkarzy, którzy razem dobrze wychodzą tylko na zdjęciach.
- Jesteśmy szczęśliwi, tym bardziej, że 16 września to szczególna data w polskiej siatkówce, rocznica śmierci Arka. To jedno z tych wydarzeń, przy których pamiętasz, gdzie byłeś i co robiłeś, kiedy się dowiedziałeś. Wierzę, że nas wspierał, coś specjalnego unosiło się w powietrzu. A jeśli chodzi o siatkarskie elementy, to zagrywka zrobiła różnicę. Odrzuciliśmy Włochów od siatki, wpędziliśmy ich w kłopoty. Okazało się, że atut własnej hali nie działa, bo rok temu przegraliśmy finał w Polsce. Teraz to podwójnie dobrze smakuje.
Polscy siatkarze: Atmosfera jest genialna i to widać, nie ma nikogo, kto się obraża
Włosi nie mogli sobie poradzić z Polakami, którzy zawsze znajdowali wyjście z trudnych sytuacji. - Jesteśmy drużyną wszechstronną, niełatwo nas rozszyfrować - powiedział Śliwka.