Rzeczpospolita: Jak się zostaje statystykiem? Są specjalne kursy, jak w przypadku trenerów?
Michał Mieszko Gogol: Zacznę od problemu. Włoska firma Data Project zmonopolizowała rynek, jeśli chodzi o oprogramowanie. Początkującemu statystykowi trudno o dostęp do pełnej wersji programu, bo kosztuje to dużo pieniędzy. Można korzystać z wersji demo, ale jest ona poważnie ograniczona. W moim przypadku było jeszcze trudniej, bo na starej wersji demo można było zapisać ledwie 100 kodów i program automatycznie się wyłączał. Byłem jednak zawzięty, nie rezygnowałem i uparcie włączałem oprogramowanie od nowa.
Kiedyś to Włosi uchodzili za mistrzów w tej dziedzinie...
My się uczyliśmy od nich, podpatrywaliśmy. Mieliśmy jednak swoje przemyślenia, które przelewaliśmy na arkusze kalkulacyjne. Połączyliśmy polską kreatywność z wiedzą zaczerpniętą od Włochów. Często zdarzały się sytuacje, w których Rosjanie i Amerykanie pytali nas o radę. Uważam, że dzisiaj polscy statystycy są jednymi z najlepszych na świecie.
W siatkówce wszystko już zostało policzone?