– Cuda jednak się zdarzają – to słowa Grzegorza Szymańskiego, atakującego zespołu AZS, który nie poddał się, choć porażka była tak blisko. – Nie po to tak ciężko pracowaliśmy, by odpaść tak wcześnie – powie później Paweł Zagumny, reprezentacyjny rozgrywający i mózg drużyny gospodarzy.
Pierwsze dwa sety wygrane przez siatkarzy z Rzeszowa postawiły AZS pod ścianą. W Resovii bezbłędnie grał Paweł Papke (MVP spotkania), bezlitośnie punktując niedawnych kolegów z Olsztyna. W drugim secie, przy stanie 25:25, ten były reprezentacyjny atakujący znów pokazał klasę, kończąc dwie kolejne akcje i goście prowadzili 2:0.
Przed decydującym piątym meczem w Olsztynie rozgrywający Resovii Serb Ivan Ilić mówił: – Stać nas na skuteczną grę i zwycięstwo. Mam jednak świadomość, że przy naszych problemach kadrowych (kontuzja Piotra Łuki, niedyspozycja Karela Kvaśniczki) Papke będzie musiał cały czas atakować na podwójnym bloku.
Łuka w tym spotkaniu nie zagrał, a Kvaśniczka, choć perfekcyjny w przyjęciu, z powodu bolącego barku nie mógł skutecznie atakować. Kiedy Papke zaczął się mylić, gospodarze szybko zaczęli odrabiać straty. Dwa następne sety padły ich łupem, ale żeby awansować do półfinału, musieli jeszcze wygrać w tie-breaku. Potwierdzały się słowa Mariusza Sordyla, trenera AZS, który przewidywał, że Resovia mimo kłopotów będzie walczyć do upadłego.
Niewiele zabrakło, by to ona cieszyła się z awansu. Siatkarze z Rzeszowa prowadzili w tie-breaku 6:3, 8:4, 10:5. Wtedy Sordyl wziął czas i wszystko się zmieniło. Szymański i blok gospodarzy odwrócili losy meczu. W półfinałach AZS Olsztyn zmierzy się ze Skrą, a Jastrzębski Węgiel z Wkręt Metem Częstochowa. Pierwsze mecze w piątek i sobotę.