Portoryko rozbite, Pekin na horyzoncie

Po 3:0 z Portoryko Polacy potrzebują jeszcze do awansu zwycięstwa nad Portugalią

Publikacja: 31.05.2008 03:21

Portoryko rozbite, Pekin na horyzoncie

Foto: PAP/EPA

Z Portugalczykami siatkarze Raula Lozano zmierzą się w niedzielne popołudnie, a wcześniej czeka na nich najsłabsza drużyna turnieju – Indonezja. Po tym, co Polacy pokazali w meczu z Portoryko, nie ma powodu, by w sobotę drżeć o wynik.

Hector Soto, największa gwiazda Portorykańczyków, zapytany przed meczem o prognozy tylko się uśmiechnął i rzucił: „Wygramy!”. Carlos Cardona, argentyński trener drużyny z Karaibów, mówił o szansie, której nie wolno zmarnować, a Carlos Jose Beltran, prezes portorykańskiego związku siatkarskiego, zapowiadał, że będzie spokojny, bo to Polacy w tym meczu mają się denerwować. Po dwóch przegranych setach na jego twarzy był już tylko grymas. Historyczny awans na igrzyska ulatniał się z każdym atakiem polskich siatkarzy.

Raul Lozano nie ryzykował. Rozpoczął spotkanie z Pawłem Zagumnym, Michałem Winiarskim i Sebastianem Świderskim w roli przyjmujących, Danielem Plińskim, Łukaszem Kadziewiczem na środku bloku i Mariuszem Wlazłym w ataku. Wystawił sześciu wicemistrzów świata z Japonii. Tylko libero Piotra Gacka zastąpił tu Krzysztof Ignaczak. Mimo to pierwszy set był bardzo nerwowy. Piotr Gruszka powie później, że to było jak dwa mecze w jednym: – Musieliśmy najpierw wygrać ze sobą, a dopiero później pokonać Portorykańczyków.

Kiedy jednak rywale uciekli na trzy punkty (11:14), paniki nie było. Daniel Pliński pokazał, na czym polega skuteczny pojedynczy blok, i był remis 14:14. – Zagraliśmy fantastycznie blokiem. 18 udanych bloków w trzech setach nie zdarza się często – będzie podkreślał później Lozano. W decydującej fazie pierwszego seta mylił się nawet Soto, który za grę w Nowosybirsku pobiera 300 tysięcy euro za sezon, a błąd w ostatniej akcji popełnił leworęczny Jose Rivera. – To były decydujące piłki – powie nie tylko Soto, ale i Polacy. Drugi i trzeci set były już formalnością. Lozano pochwalił po meczu polski atak (tylko dwa błędy własne) i taktyczny serwis.

W trzeciej partii błysnął Kadziewicz. Najpierw dwukrotnie pokazał, do czego sprowadza się rola blokującego, a po chwili zaatakował tak, jak to robił podczas mistrzostw świata w Japonii, gdzie imponował szybką ręką. Po meczu jak zwykle miał własne zdanie. – Nie jesteśmy w wielkiej formie, ale wygraliśmy. Teraz myślimy już o Portugalii, która jest silniejsza od Portoryko – skomentował.

Stara prawda, nie tylko siatkarska, mówi: „Jak idzie, to idzie”. Przy stanie 20:12 dla Polaków w ostatnim secie Wlazły asekurował się, podbijając piłkę nogą, by po chwili przedrzeć się przez podwójny blok rywali. Ostatnie słowo w tym krótkim meczu należało jednak do Kadziewicza. Dwa udane bloki były jak stempel na zwycięstwie, potwierdziły też słuszność wyborów Lozano, który był konsekwentny aż do bólu, stawiając między innymi na niego. Argentyńczyk spodziewa się, że Portugalczycy mogą sprawić jego siatkarzom sporo kłopotów. – Są bardziej kreatywni w ataku, lepiej wyszkoleni. No i mają za sobą publiczność.

Portugalia pokonała Indonezję szybko, bez straty seta, ale w pierwszej partii przegrywała 16:19, co jej chwały nie przynosi. Mariusz Sordyl, trener AZS Olsztyn, powiedział „Rz”, że trudno po takim meczu wyciągać taktyczne wnioski.

– To było słabe spotkanie. Portugalia będzie zmuszona odkryć karty dopiero w sobotnim pojedynku z Portoryko. Wtedy dowiemy się o niej czegoś więcej – mówi Sordyl. Nie zmienia to faktu, że dopiero ostatni mecz turnieju rozstrzygnie, kto pojedzie do Pekinu, Polacy czy Portugalczycy. Po czterech latach historia zatoczyła więc koło. Wtedy, w położonym niedaleko Porto Matosinhos, o awansie też decydował mecz tych drużyn. I Polska go wygrała po dramatycznym tie-breaku. Pierwszy dzień: • Portugalia – Indonezja 3:0 (25:23, 25:17, 25:21) • Polska – Portoryko 3:0 (25:23, 25:18, 25:14).

Kolejne mecze Polaków – sobota: z Indonezją (15.50, TVP 1); niedziela: z Portugalią (17.55, TVP 2).

masz pytanie, wyślij e-mail do autora j.pindera@rp.pl

Z Portugalczykami siatkarze Raula Lozano zmierzą się w niedzielne popołudnie, a wcześniej czeka na nich najsłabsza drużyna turnieju – Indonezja. Po tym, co Polacy pokazali w meczu z Portoryko, nie ma powodu, by w sobotę drżeć o wynik.

Hector Soto, największa gwiazda Portorykańczyków, zapytany przed meczem o prognozy tylko się uśmiechnął i rzucił: „Wygramy!”. Carlos Cardona, argentyński trener drużyny z Karaibów, mówił o szansie, której nie wolno zmarnować, a Carlos Jose Beltran, prezes portorykańskiego związku siatkarskiego, zapowiadał, że będzie spokojny, bo to Polacy w tym meczu mają się denerwować. Po dwóch przegranych setach na jego twarzy był już tylko grymas. Historyczny awans na igrzyska ulatniał się z każdym atakiem polskich siatkarzy.

Pozostało jeszcze 80% artykułu
Siatkówka
PlusLiga siatkarską NBA? „Odjeżdżamy Europie”. Przyczyn jest kilka
Siatkówka
Wielki rok polskiej siatkówki. Wojciech Drzyzga: Taśma się nie zatrzyma
Siatkówka
Polskie siatkarki poznały rywalki na mistrzostwach świata
Siatkówka
Schizma w siatkówce? Polacy myślą o nowej Eurolidze
Siatkówka
Marcin Janusz: Tej mieszanki emocji nie zapomnę do końca życia