– Nie ma znaczenia, kto będzie naszym rywalem w półfinale – mówili zgodnie trener Daniel Castellani i polscy zawodnicy.
– Nie zgadzam się, że grupa w Stambule, w której grali Rosjanie, Bułgarzy, Serbowie, Włosi, Holendrzy i Finowie, była wyraźnie silniejsza od naszej. Patrząc na miejsca rankingowe, może i tak, ale przecież podczas Memoriału Huberta Wagnera w Łodzi to my pokazaliśmy Serbom i Włochom, że jesteśmy lepsi – stwierdził Daniel Pliński, odpowiadając na zarzut bułgarskiego atakującego Władymira Nikołowa, który powiedział, że taki, a nie inny, podział na grupy jest wysoce niesprawiedliwy.
Losowanie zaczęło się po wygranym meczu naszych siatkarzy z Grekami. Poczekano jeszcze, aż zakończy się spotkanie w Stambule, w którym Serbowie pokonali Holendrów 3:1, i szybko przystąpiono do więcej niż skromnej ceremonii.
Do Polski i Rosji dolosowano Bułgarię i Francję. Żółtą kulkę z napisem „Bułgaria” w środku wyciągnął menedżer polskiej ekipy, bardzo dobry przed laty siatkarz Witold Roman. Oznacza to, że w drugim półfinale niepokonani Rosjanie zmierzą się z coraz lepiej grającą Francją. W ostatnim meczu drugiej fazy turnieju Rosjanie pokonali Bułgarię bez straty seta, a Francuzi rozwiali złudzenia tych wszystkich, którzy liczyli, że przegrają z Hiszpanią.
– Wiemy o Bułgarach tyle, ile potrzeba – twierdzi Castellani. – Prezentują wysoką klasę, to nie ulega wątpliwości, ale w półfinale mistrzostw Europy trudno liczyć na taryfę ulgową. Bułgarzy mają znakomitych skrzydłowych, Nikołowa i Mateja Kazijskiego, potrafią zaskoczyć przeciwnika trudną zagrywką. To ich atuty. Widać pracę włoskiego szkoleniowca Silvana Prandiego, który bardzo dobrze ustawił im blok. Ze swojej strony mogę tylko obiecać, że będziemy twardo walczyć o ten finał – mówił dziennikarzom Castellani.