Przed meczem nasze siatkarki odwiedził pierwszy trener Jerzy Matlak, który ostatnie dni spędza w szpitalu, przy łóżku ciężko chorej żony. Powiedział, że nie mogą na niego liczyć do końca mistrzostw, żegnano go ze łzami w oczach. Przy linii bocznej boiska stanął więc znów 41-letni Piotr Makowski, który poprowadził Polki do zwycięstw nad Belgią i Rosją. Wiedział już, że Holandia pokonała 3:2 Rosję i teraz wszystko jest w rękach jego zespołu.
Pierwszy set nie nastrajał optymistycznie. Bułgarki zaskoczyły bardzo dobrą grą, a nasz zespół sprawiał wrażenie rozkojarzonego. W drugiej partii przy remisie 19:19 Makowski wprowadził Izabelę Bełcik za Milenę Sadurek, ta chwilę później stanęła w polu serwisowym i została tam do końca. Polki wygrały 25:20 i nadzieja na awans do półfinału wciąż była żywa.
– Nie miałyśmy problemów, gdyby było inaczej, to one, nie my, wygrałyby to spotkanie – mówiła później Anna Barańska, kapitan zespołu, pytana o trudne chwile w pierwszej fazie meczu. Każdy z wygranych setów był pełen emocji, bo Bułgarki stawiały cały czas opór. W czwartym, ostatnim przegrywały 17:20, ale odrobiły straty i doprowadziły do remisu 22:22, po ataku najwyższej na boisku (195 cm) Straszimiry Filipowej. Na szczęście najskuteczniejsza w naszej drużynie Joanna Kaczor (25 pkt) uderzyła mocno, a 13,5 tysiąca widzów znów wstało z miejsc. Po chwili Polki zablokowały najskuteczniejszą w bułgarskim zespole Ewę Janewą i miały pierwszego meczbola. – Ostatni, ostatni – krzyczeli kibice nie zrażeni błędem serwisowym Kaczor.
Ostatnie słowo należało do kapitan Barańskiej (15 pkt), która pewnie zaatakowała po rękach wysokiego, bułgarskiego bloku. Awans do półfinału był już faktem, tak samo jak wyjazd do domu Rosjanek, które oglądały ten mecz w telewizji licząc na wygraną Bułgarek.
Nie pomogło 37 punktów Jekateriny Gamowej w meczu mistrzyń świata z Holandią, poprzedzającym zwycięstwo Polek. Wygrana 3:0 lub 3:1 dawała Rosjankom awans do strefy medalowej bez względu na wynik spotkania Polski z Bułgarią. Zwycięstwo 3:2 stawiałoby nasz zespół w bardzo trudnej sytuacji. Ale Holenderki rzuciły Polkom koło ratunkowe. Doprowadziły do tie-breaka i zwyciężyły w nim 15:12. Grały jak o życie, choć nie musiały.