Trzy wygrane Polek w Gdyni

Polska drużyna pierwszy turniej Grand Prix rozgrywany w Gdyni przeszła jak burza, bez porażki

Publikacja: 09.08.2010 02:01

Trzy wygrane Polek w Gdyni

Foto: Fotorzepa, BK Beata Kitowska

W piątek Polki pokonały Niemki 3:1, w sobotę Dominikanę 3:0 i na koniec Amerykanki, wicemistrzynie olimpijskie z Pekinu 3:1. To solidna zaliczka przed kolejnymi dwoma turniejami w Japonii i na Tajwanie, by wywalczyć miejsce w finale World Grand Prix w chińskim Ningbo pod koniec sierpnia.

Trener Jerzy Matlak zapowiadał twardą walkę o rankingowe punkty. – Nie możemy sobie pozwalać na porażki, zbyt dużo ludzi na nas liczy – argumentował. Wiedział, że ma ciekawą drużynę, którą stać na wiele. Jeśli się wygrywa dwa razy z mistrzyniami świata Rosjankami, to sygnał jest czytelny, że takiego potencjału nie wypada zmarnować.

Kończący turniej w Gdyni mecz z USA pokazał, że na razie Polki grają, jak na medalistki ubiegłorocznych mistrzostw Europy przystało.

To nie była łatwa konfrontacja, bo Amerykanki są wyższe, silniejsze fizycznie i mają zakodowany gen wygrywania. – Grają tak, jakby były na treningu. Nie widać, by ciążyła na nich jakakolwiek presja – mówił Matlak.

Ale końcówka drugiego seta pokazała, że przyparte do muru też się denerwują. Prowadziły 24:21, 1:0 w setach i przegrały tę partię 24:26. To był moment zwrotny meczu. Nasze siatkarki uwierzyły, że mogą pokonać zespół Hugh McCutcheona, który w Pekinie poprowadził męską amerykańską drużynę do złotego medalu igrzysk.

Cieszy to, że drużyna Matlaka nie ma słabych punktów. Z dwóch rozgrywających (Katarzyna Skorupa, Milena Sadurek) na razie lepiej gra ta pierwsza. Są dwie atakujące (Katarzyna Skowrońska i Joanna Kaczor), dwie libero (Paulina Maj i Mariola Zenik), trzy równo grające środkowe (Agnieszka Bednarek-Kasza, Katarzyna Gajgał, Berenika Okuniewska) i przyjmujące (Anna Barańska, Karolina Kosek), które radzą sobie bardzo dobrze.

W czwartej partii Amerykanki walczyły do końca, ale Polki były silniejsze. Przegrywały 20:22, ale wzięły się w garść i po znakomitym ataku środkowej Bednarek wygrały seta 25:23.

Sobotnie spotkanie z Dominikaną było jednostronne. Zgrabne dziewczyny z Karaibów postawiły się tylko w pierwszym secie, później zwiesiły głowy, a przecież potrafią grać w siatkówkę.

Tak udanie Polki jeszcze nie rozpoczynały World Grand Prix. Teraz lecą do Okayamy, gdzie za tydzień zagrają z Tajwanem, Japonią i Niemcami. Na koniec będzie turniej w Tajpej, a tam znów mecz z Tajwanem, Portoryko i Brazylią. Pięć najlepszych zespołów fazy grupowej plus Chiny zagra w finale w Ningbo.

[ramka][b]Polska – Dominikana 3:0[/b]

(25:23, 25:16, 25:14); Polska – USA 3:1 (16:25, 26:24, 25:19, 25:23)

Czołówka tabeli (uwzględnia się 12 zespołów grających w każdy weekend w trzech turniejach):

1. Chiny 9 pkt, sety 9:1;

2. Polska 9 9:2;

3. Holandia 6 7:3 i Brazylia 6 7:3.[/ramka]

W piątek Polki pokonały Niemki 3:1, w sobotę Dominikanę 3:0 i na koniec Amerykanki, wicemistrzynie olimpijskie z Pekinu 3:1. To solidna zaliczka przed kolejnymi dwoma turniejami w Japonii i na Tajwanie, by wywalczyć miejsce w finale World Grand Prix w chińskim Ningbo pod koniec sierpnia.

Trener Jerzy Matlak zapowiadał twardą walkę o rankingowe punkty. – Nie możemy sobie pozwalać na porażki, zbyt dużo ludzi na nas liczy – argumentował. Wiedział, że ma ciekawą drużynę, którą stać na wiele. Jeśli się wygrywa dwa razy z mistrzyniami świata Rosjankami, to sygnał jest czytelny, że takiego potencjału nie wypada zmarnować.

Siatkówka
PlusLiga siatkarską NBA? „Odjeżdżamy Europie”. Przyczyn jest kilka
Siatkówka
Wielki rok polskiej siatkówki. Wojciech Drzyzga: Taśma się nie zatrzyma
Siatkówka
Polskie siatkarki poznały rywalki na mistrzostwach świata
Siatkówka
Schizma w siatkówce? Polacy myślą o nowej Eurolidze
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Siatkówka
Marcin Janusz: Tej mieszanki emocji nie zapomnę do końca życia