Do końcówki trzeciego seta reprezentacja Polski grała znakomicie i nic nie zapowiadało, że może ten mecz przegrać. Świetnie funkcjonowały blok i obrona, a Anna Barańska i Karolina Kosek prawie nie myliły się w ataku.
W trzecim secie Polki prowadziły już 24:22 i miały trzy piłki meczowe. Kiedy do zdobycia został ostatni punkt, coś się w grze Polek zacięło i seta przegrały na przewagi 26:28 (ostatnią piłkę kapitan Katarzyna Skowrońska wyrzuciła w aut). To był punkt zwrotny meczu.
Od tego momentu Polki grały dobrze tylko w krótkich przerwach między zepsutymi atakami i niedokładnymi przyjęciami. Trener Jerzy Matlak upominał rozgrywające, żeby wystawiały piłki dokładnie, ale niewiele to pomagało.
Przed rozpoczęciem turnieju w Ningbo Polki nie były wymieniane wśród faworytek i porażki miały być traktowane ze zrozumieniem. Nikt jednak nie przypuszczał, że będą przegrywać niemal wygrane mecze.
Teraz trener Matlak nie może już odkładać rozmowy z drużyną, którą zapowiadał jeszcze przed startem turnieju. Kilka dni temu narzekał, że nie wszystkie doświadczone zawodniczki dają drużynie tyle, ile powinny. Chociaż z nazwiska nie wymienił nikogo, wiadomo, że miał na myśli Skowrońską, która wróciła do kadry po rocznej przerwie. Miała być podstawową atakującą, ale zdobywa punkt raz na trzy ataki, co na jej pozycji jest wynikiem słabym.