W Bełchatowie smutek, w Jastrzębiu i Kędzierzynie-Koźlu radość. Jastrzębski Węgiel awansował do finałów Ligi Mistrzów, a Zaksa ma już za sobą pierwsze zwycięstwo w finale Pucharu CEV. A przecież zdecydowanie więcej szans na wygraną w Treviso dawano słynnemu Sisleyowi, dziewięciokrotnemu mistrzowi Włoch.

Zwycięstwo Zaksy 3:2 to ogromna szansa, by w rewanżu sięgnąć po puchar. Jeśli siatkarze z Kędzierzyna-Koźla przegrają jednak to spotkanie, to bez względu na wynik zagrają jeszcze złotego seta, który pogrążył w Kazaniu Skrę, a dał tyle szczęścia drużynie z Jastrzębia w Maaseik.

Nowy trener reprezentacji Polski Andrea Anastasi twierdzi, że Zaksa jest w stanie po raz drugi pokonać Sisley. - W Treviso nie wyszedł im pierwszy set, ale później zachowali spokój. Ja się mogę tylko z tego cieszyć, tak samo jak z awansu do Final Four Jastrzębskiego Węgla i dobrej postawy w Skry, bo w tych zespołach grają przecież reprezentanci - mówi Anastasi.

W Treviso znakomity mecz rozegrał Paweł Zagumny, co powinno tylko cieszyć włoskiego trenera. To dzięki jego rozegraniu tak często atakował środkowy Jurij Gładyr, który zdominował słynnego Luigi Mastrangelo. Sisley ma wielkie siatkarskie nazwiska (Alessandro Fei, Samuele Papi, Mastrangelo), wciąż budzący szacunek budżet, ale to już nie jest ta drużyna co dawniej. W Zaksie gra przecież pół reprezentacji Polski, więc sukces siatkarzy z Kędzierzyna-Koźla nie będzie wielką sensacją.

– Nie interesują mnie piękne porażki tylko zwycięstwa – stwierdził przed spotkaniem w Treviso prezes Zaksy Kazimierz Pietrzyk. Teraz powtarza to samo: - Mamy przed sobą mecz we własnej hali i musimy go wygrać. Nic dodać, nic ująć.