Wydawało się, że siatkarze z Kędzierzyna są w stanie raz jeszcze pokonać Sisley, jedną z najbardziej utytułowanych drużyn. Wygrana w pierwszej partii (25:19) umacniała tę wiarę, ale Włosi nie wyglądali na załamanych. To wciąż silny międzynarodowy zespół mający w składzie wielkie siatkarskie nazwiska (Fei, Mastrangelo, Papi).
Kolejne cztery sety należały już do nich. Tym razem Paweł Zagumny nie miał komfortu rozegrania jak w środę, gdy w Treviso Zaksa pokonała Sisley 3:2. Goście zagrywali mocniej, odrzucając Polaków od siatki, i to był klucz do zwycięstwa. Polscy skrzydłowi nie byli się w stanie przebić przez blok, to rywale częściej wykorzystywali środkowych. Znakomity mecz rozegrał as dziewięciokrotnych mistrzów Włoch Alessandro Fei, który w największym stopniu sprawił, że zamiast w niebie Zaksa znalazła się w piekle, jak to określił jeden z włoskich dziennikarzy.
Andrea Anastasi, włoski trener reprezentacji Polski, który oglądał oba mecze, krótko ocenił to, co się zdarzyło w rewanżu: – Sisley był w drugim spotkaniu zdecydowanie lepszą drużyną i wygrał zasłużenie.