W trzecim meczu finału mistrzowie z Bełchatowa wygrali 3:1, ale łatwo im to zwycięstwo nie przyszło. Zaksa na własnym parkiecie walczyła dzielnie, tylko w ostatnim secie rywal uciekł jej na kilka punktów i utrzymał przewagę. – Nie ma znaczenia, kiedy i gdzie zdobędziemy tytuł, w Kędzierzynie czy za tydzień w Bełchatowie. Będzie smakował tak samo. Wiemy jednak, że Zaksa jeszcze się nie poddała. To najlepsze finały, w jakich grałem – mówił wczoraj środkowy Skry Daniel Pliński.
– Jeśli Skra serwuje tak dobrze, ciężko z nią walczyć. W czwartym secie błędów było za dużo – tłumaczył przyczyny porażki swojego zespołu ukraiński środkowy Zaksy Jurij Gładyr, skuteczny w tym meczu (13 punktów). W zespole z Kędzierzyna skuteczniejszy był tylko Dominik Witczak (15).
Najciekawszy był trzeci set. Gospodarze przegrywali 0:2, ale nie zwiesili głów. Wprowadzenie Słoweńca Tine Urnauta, który zastąpił Michała Ruciaka, było mądrym ruchem trenera Krzysztofa Stelmacha. To był set walki, od początku do końca cios za cios. Mariusz Wlazły (18 pkt – MVP tego spotkania) bombardował gospodarzy potężnym serwisem i równie mocnym atakiem, ale tego seta mistrzowie Polski oddali. Urnaut nie popełniał błędów na lewym skrzydle. Równo grał Brazylijczyk Idi, bardzo dobrze w obronie Piotr Gacek, przez wiele lat reprezentacyjny libero. I choć przyjęcie trudnej zagrywki tym razem nie było atutem Zaksy, Paweł Zagumny nie zrezygnował z gry środkiem i gospodarze zdobyli seta. W secie czwartym jednak siła ofensywna Skry przesądziła w końcu o jej sukcesie.
Dziś w Kędzierzynie-Koźlu czwarty mecz. Jeśli wygra Zaksa, decydujące spotkanie odbędzie się 28 kwietnia w Bełchatowie.
Finał MP, trzeci mecz