Dziesięć meczów w dwa tygodnie, podróże po całej Japonii i dopiero ostatnie, 11 spotkanie wskaże zwycięzcę, to niesamowite. Kto wymyślił taki scenariusz? Ale Polakom nie wystarczy wygrać w tie breaku, by wrócić z pucharem. Muszą pokonać lidera tych rozgrywek, zwycięzcę tegorocznej Ligi Światowej co najmniej 3:1, tak jak we wrześniu w Wiedniu w meczu o brązowy medal mistrzostw Europy. Rosja do tej pory przegrała tylko raz, z Brazylią.
Polacy mają na koncie dwie porażki, z Iranem i Brazylią, obie na własne życzenie. Przecież z Brazylią prowadzili 2:0 w setach, a w trzecim 13:8. Wydawało się, że canarinhos nie podniosą się już z kolan. Rosjanie na pewno będą się chcieli zrewanżować naszym siatkarzom za bolesną przegraną w Wiedniu. Niektórzy z nich pamiętają też porażkę sprzed pięciu lat w Sendai, która zamknęła im drogę do strefy medalowej mistrzostw świata rozgrywanych wtedy w Japonii.
Jeszcze w lipcu tego roku, gdy Rosjanie wygrywali z Ergo Arenie finałowy turniej Ligi Światowej wydawało się, że będą dominować przez najbliższe lata. W hali leżącej na granicy Gdańska i Sopotu pokonali przecież dwukrotnie Brazylię, w półfinale wygrali też z Polską. O naszej drużynie, która ostatecznie zajęła trzecie miejsce złośliwie mówiono, że jest najsłabszą od lat, choć osiągnęła historyczny sukces. Tak jakby nie zauważano z ilu zawodników nie mógł skorzystać Andrea Anastasi, nowy trener naszej reprezentacji, i jak krótko z nią pracował.
Polska jest znacznie silniejsza niż wtedy, ma lepszy zespół od tego, który stanął na podium w Wiedniu. To będzie naprawdę wielki finał, choć z formalnego punktu widzenia, to po prostu, ostatnia kolejka trwającego 15 dni turnieju. Obie drużyny zapewniły sobie już kwalifikację do przyszłorocznych igrzysk. Obie przyleciały do Japonii z dzikimi kartami, które dostały od FIVB (Światowej Federacji Piłki Siatkowej) i jedna z nich wygra ten turniej, a przegrany będzie drugi. Co ciekawe kilkanaście dni Puchar Świata siatkarek zdobyły Włoszki, które też grały w Japonii dzięki dzikiej karcie. Nikt nie mógł przewidzieć, że mecz Polaków z Rosjanami rozgrywany w ostatnim dniu tej morderczej imprezy będzie faktycznym finałem, który nie ma zdecydowanego faworyta.
Nasi siatkarze są w stanie pokonać drużynę Władymira Alekny jeśli zagrają tak jak z USA, czy w dwóch pierwszych setach z Brazylią. Byli w nich bezblędni. Decydującą fazę meczu z Włochami też grali znakomicie. Siłą Rosjan i Polaków jest wyrównany skład. Zmiennicy nie odstają od tych, którzy zaczynają spotkanie, choć trudno wyobrazić sobie dziś reprezentację naszych rywali bez Maksyma Michajłowa, czołowego atakującego tego turnieju. Obie drużyny mają graczy o znakomitych warunkach fizycznych, doświadczonych i takich, którzy debiutują w imprezie tej rangi. Obie wreszcie mają bardzo dobrych trenerów. Anastasi, włoski trener Polaków jest bardziej nieprzewidywalny, więc bardzo prawdopodobne, że zaskoczy Aleknę ustawieniem wyjściowej szóstki. Może sobie na to pozwolić mając tak wyrównany zespół.