Janusz Pindera ?z Łodzi
– Tak słabej Brazylii, jak w pierwszym secie, już dawno nie widziałem – mówił po pierwszej, wygranej przez Polaków partii były trener naszej drużyny, Argentyńczyk Raul Lozano, który od początku obserwuje mistrzostwa.
Prawdopodobnie większość, i to nie tylko siatkarskich fachowców, miała podobne odczucia. Brazylijczycy, aktualni mistrzowie świata, przystąpili do tego spotkania bez kontuzjowanego Murilo, swojego najlepszego przyjmującego. Prowadzili wprawdzie w pierwszym secie już 15:10, ale potem grali fatalnie. Długo nie mógł się odnaleźć najwyższy w ich ekipie Leandro Vissotto, zły początek miał Lupe Fonteles, MVP PlusLigi w sezonie 2012/13. Nie zawodził tylko najmłodszy, 22-letni skrzydłowy Ricardo Lucarelli. To on i środkowy Lucas byli motorem napędowym Canarinhos. Ale na dwóch cylindrach daleko się nie zajedzie.
Polacy z Michałem Winiarskim, który zaczął to spotkanie w wyjściowym składzie, mieli wprawdzie problemy w ataku, ale przyjmowali serwis rywali solidnie. Doprowadzili do remisu 17:17 i pojawiła się nadzieja, że seta da się jeszcze uratować. Kluczowy był moment, gdy Polacy, grając bez rozgrywającego (niedokończona podwójna zmiana), zdobyli kilka punktów przy serwisie Dawida Konarskiego. Mistrzowie świata kompletnie się pogubili i nie byli już w stanie odwrócić losów tej partii.
Prawdopodobnie gdyby Polacy poszli za ciosem i przycisnęli Brazylijczyków równie mocno w drugim secie, ten mecz skończyłby się wynikiem 3:0. Rywale dalej obdarowywali nas punktami, ale nasi siatkarze nie chcieli być dłużni i też grali słabo.