Trener wiedział, ?co robi
Stephane Antiga postawił na sprawdzonych ludzi: Fabiana Drzyzgę, Mariusza Wlazłego, Michała Winiarskiego, Mateusza Mikę, Karola Kłosa, Piotra Nowakowskiego i Pawła Zatorskiego (libero). Chyba zaskoczył tych, którzy liczyli, że tym razem od początku zagra Marcin Możdżonek, a Nowakowski stanie w kwadracie dla rezerwowych.
Ale Antiga wiedział, co robi, i się nie zawiódł. Środkowy Resovii rozegrał najlepsze spotkanie w turnieju, a seria znakomitych zagrywek w drugiej partii, gdy Polacy stracili przewagę i męczyli się, by zdobyć każdy kolejny punkt, mocno skomplikowała życie Rosjanom.
Przy stanie 23:20 dla polskiego zespołu strach zajrzał w oczy mistrzom olimpijskim, bo nie przypominali w niczym giganta siatkówki. Katem Rosjan był Wlazły, który w dwóch pierwszych setach zdobył 17 punktów, atakując 25 razy. W takim meczu, o taką stawkę taka skuteczność, to kosmos.
I na nic się już zdała ambicja atakującego sbornej Nikołaja Pawłowa, który w pierwszej partii właściwie w pojedynkę walczył z naszym zespołem. A przecież nie jest w pełni zdrowy, ma kontuzjowane kolano. Jego świetny serwis wykorzystał chwilę później Muserski, bijąc z wysokości drugiego piętra po naszym bloku, ale przewaga Polaków (24:22) dawała jeszcze poczucie bezpieczeństwa.
Tym bardziej że w poprzednim secie, wygranym 25:22, grali bardzo dobrze i nawet przez moment nie byli poważnie zagrożeni. Pewnie rozgrywał Drzyzga, który na początku tej partii pogonił rywali serwisem, zaliczył też asa, a nasz kapitan Michał Winiarski mądrze obijał blok z udziałem rosyjskiego olbrzyma Muserskiego. Wlazły miał inny sposób, ciosami szybszymi niż błyskawice przedzierał się przez długie ręce Rosjan.
Wisienka na torcie
– Teraz musi być megapetarda – krzyczał pod koniec drugiego seta spiker zawodów Marek Magiera, a ponad 12 tysięcy ludzi w biało-czerwonych barwach skandowało: - Ostatni, ostatni ! Wrażenie, że Atlas Arena za chwilę odleci, było chyba powszechne.