Reklama
Rozwiń

Schody będą coraz wyższe

Polska – Brazylia 28:25. Drugie zwycięstwo drużyny Bogdana Wenty oznacza niemal pewny awans do ćwierćfinału. Polakom zostały mecze z Chorwacją i Francją o wyjście z grupy na dobrym miejscu - pisze Krzysztof Rawa z Pekinu

Aktualizacja: 14.08.2008 11:19 Publikacja: 14.08.2008 07:43

Schody będą coraz wyższe

Foto: AFP

Miał być trudny mecz i był. Polacy chyba nie lubią grać rano. Wstali jak rzadko o szóstej, przyjęli z godnością żarty w wiosce, że nikt nigdy nie widział ich przed dziesiątą na nogach, a tu taka niespodzianka. Rozgrzewali się długo, lecz nabrali wigoru dopiero wtedy, gdy w drugiej połowie przegrywali czterema bramkami. Trener Bogdan Wenta nie chwalił za wiele swoich piłkarzy, choć wykonali w praktyce olimpijski plan miniumum. Nie przesadzała też z krytyką. – Istnieją style gry, które nam nie odpowiadają – mówił po meczu – nie lubimy brazylijskiego biegania w strefie obronnej.

Mecze w hali centrum sportów olimpijskich mają niezmienną oprawę. Sporo głośnej muzyki, dzieci wchodzące z piłkarzami na parkiet i skaczące jak piłeczki podczas prezentacji, dziewczęta z pomponami wbiegające na przerwy. Żadna z tych atrakcji nie poruszyła Polaków, ani nawet głośne okrzyki polskich widzów, którzy są w Pekinie porządnie przygotowani: mają barwy narodowe, transparenty z nazwą rodzimej miejscowości oraz odpowiedni repertuar popularnych pieśni.

Pierwszą połowę Polacy zapewne chcieliby zapomnieć. Szarpali się z Brazylijczykami bez większego przekonania, trochę snuli po boisku, wynik do 13. minuty oscylował koło remisu. Polska ławka krzyczała, trener zachęcał do aktywnej obrony, prosił i groził, ale efektu nie było. Jeden pobiegł do kontrataku, którego nie było, drugi samotnie próbował przebijać się przez rywali, polska skuteczność malała, a brazylijski duch rósł.

Wenta wziął czas, gdy na tablicy było 6:9. Znów zaapelował do koncentrację na zadaniach i zbiorową pracę, wymienił paru zawodników, jedyny skutek był taki, że przewaga Brazylijczyków nie rosła. Było nerwowo, złość było słychać i widać, dopiero ostatnie minuty przyniosły poprawę – znów remis, ale w ostatnich sekundach zamieniony na małą przewagę zespołu południowoamerykańskiego.

Wenta ma cierpliwość do swoich ludzi. Nawet nie szalał bardzo za linią boiska, gdy zobaczył, że przegrywają już 15:19 i przez siedem minut nie mogą zdobyć bramki. Cierpliwość została wreszcie nagrodzona, do wszystkich w końcu dotarło, że trzeba grać zespołowo. Impulsem stało się wyrzucenie z boiska na dwie minuty Michała Jureckiego. W pięciu na sześciu Polacy odrobili dwie bramki, potem już poszło, remis 20:20 po „wkrętce” Grzegorza Tkaczyka, chłodna precyzja Tomasza Tłuczyńskiego przy karnym, dobrą zmianę dał na skrzydle Mateusz Jachlewski

Gdy było 22:22 Brazylijczycy stracili kolejne dwa gole, do końca było osiem minut, ale na boisku już rządzili Polacy. Trener do końca przypilnował sprawy, na minutę przed końcem wziął czas i kazał konsekwentnie atakować, bo każda bramka może się liczyć przy końcowych rozliczeniach w grupie.

W sobotę mecz z Chorwacją, mistrzem olimpijskim z Aten. Przed igrzyskami Polska grała z Chorwacją dwa mecze treningowe, wyszło na remis, raz wygrali i raz przegrali. Brak Ivano Balicia, najlepszego z Chorwatów nie zmienia opinii, że znów będzie walka, pot i odliczanie długich sekund do ostatniej syreny.

Największym problemem niektórych moich zawodników był chyba dzisiaj brak wiary w sukces. Może to skutek braku zwycięstw innych Polaków. Słyszymy codziennie: tu się nie udało, tam się nie udało. To się udziela. Widzimy jak pozostali sportowcy przeżywają porażki, to są trudne sytuacje, jesteśmy razem, ale musimy też myśleć o tym, że walczymy o medale dla siebie. W przerwie powiedziałem piłkarzom – trzeba być razem, okażcie więcej szacunku dla siebie, walczcie o każdy metr boiska, to się uda.

Dzisiaj świadomie nie mówiliśmy sobie o co gramy, nie chciałem wprowadzać niepotrzebnego napięcia, ale ono było. Na rozgrzewce niby widziałem luz, lecz w pierwszych minutach staliśmy spięci. Walka o awans olimpijski to dla nas przecież nowa sytuacja. Niektórzy piłkarze mówili mi nawet, że na mistrzostwach świata jest lżej, choć gra się trudne mecze codziennie – jest tak dużo wysiłku, że nie ma czasu na myślenie.

Schody będą coraz wyższe. Nie mamy pewności z kim zagramy, ale ja w ćwierćfinale na pewno nie chciałbym grać z Koreą. Po ostatnich porażkach z tą drużyną wiemy, że Koreańczycy grają bardzo niewygodnie dla wszystkich, w piłkę ręczną podobną do tej brazylijskiej. To egzotyczne granie nam nie leży. Wolimy solidne, bardziej przewidywalne zespoły.

Miał być trudny mecz i był. Polacy chyba nie lubią grać rano. Wstali jak rzadko o szóstej, przyjęli z godnością żarty w wiosce, że nikt nigdy nie widział ich przed dziesiątą na nogach, a tu taka niespodzianka. Rozgrzewali się długo, lecz nabrali wigoru dopiero wtedy, gdy w drugiej połowie przegrywali czterema bramkami. Trener Bogdan Wenta nie chwalił za wiele swoich piłkarzy, choć wykonali w praktyce olimpijski plan miniumum. Nie przesadzała też z krytyką. – Istnieją style gry, które nam nie odpowiadają – mówił po meczu – nie lubimy brazylijskiego biegania w strefie obronnej.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
Piłka ręczna
Mistrzostwa Europy ponownie w Polsce
Piłka ręczna
Mistrzostwa Europy w piłce ręcznej. Uciekają marzenia, Polki przegrały ze Szwedkami
Piłka ręczna
Industria Kielce ma piłkę meczową. Tałant Dujszebajew: Musimy wziąć nóż w zęby
PIŁKA RĘCZNA
Czekaliśmy na to od lat! Polki zagrają o medale mistrzostw Europy
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Piłka ręczna
Mistrzostwa Europy w piłce ręcznej. Polki stoją murem za trenerem. Czy go uratują?
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku