Pierwsza połowa meczu odbywała się pod dyktando Koreańczyków, którzy aż do jej końca nie oddali prowadzenia. Skoczni, niezwykle szybcy i precyzyjni w atakach nie dawali szans cięższym od siebie i wyższym Polakom. Sławomira Szmala oszukiwali szybkimi podaniami, prześcigali Polaków w powrocie pod bramkę rywala. Prowadzili od pierwszych chwil, naszym zawodnikom nie udało się w pierwszej połowie uzyskać przewagi. Przegrali partię 10:11 i nic nie zapowiadało radykalnego zwrotu akcji.
Pierwsze 10 minut drugiej połowy to najbrzydsze chwile tego meczu: rwana gra, agresywna, brutalna, bez finezyjnych podań. Ale po tych 10 minutach Polacy dostali skrzydeł, w przenośni i dosłownie. Nagle zaczęli dokładnie podawać, fantastycznie rozgrywali piłkę i nie dawali pograć Koreańczykom.
W drugiej połowie Polacy znakomicie bronili. Masywność i wzrost naszych zawodników tak skutecznie blokowały Koreańczykom dostęp do naszej bramki, że drobni Azjaci o - wydawało się - niespożytej energii wreszcie poczuli zmęczenie.
Polacy uzyskali przewagę dopiero w 43. minucie - 15:14 - i nie oddali jej już do końca. Grali po męsku, pewnie, a Koreańczycy, coraz bardziej zmęczeni, popełniali coraz więcej błędów - gubili piłkę, niecelnie podawali, widać było ich wyczerpanie. Ostatecznie polegli 20:25.
Polaków czeka teraz kolejne trudne spotkanie: w czwartek gramy o pierwsze miejsce w grupie z gospodarzem mistrzostw, Szwecją.