W poprzedniej kolejce prowadzący tercet – Lech, Jagiellonia i Legia – jednogłośnie przegrał swoje mecze domowe, w ten weekend musiał więc na wyjazdach tuszować fatalne wrażenie. Lech w piątek wygrał drugi mecz wyjazdowy z rzędu (z Zagłębiem 1:0), co zdarzyło się pierwszy raz w tym sezonie. W sobotę Jagiellonia odpowiedziała, pokonując w Kielcach Koronę aż 3:0 i była to jej pierwsza wyjazdowa wygrana od końca lutego, gdy podopieczni Ireneusza Mamrota zwyciężyli Legię 2:0 i zostali uznani za faworyta do mistrzostwa.
Potem przyszedł jednak głęboki dołek i wygrana w Kielcach może być istotna z psychologicznego punktu widzenia. Zawodnicy z Podlasia mają za sobą kilka trudnych tygodni, na własnej skórze odczuli, że inaczej gra się pod presją. Jagiellonia przestała zaskakiwać, przeciwnicy nauczyli się jej stylu, wiedzieli, jak się jej przeciwstawiać. Ireneusz Mamrot i jego piłkarze, którzy byli rozpieszczani przez kilka poprzednich miesięcy, nagle znaleźli się pod pręgierzem krytyki.
W pierwszej połowie meczu w Kielcach to gospodarze dominowali, dochodzili do lepszych sytuacji strzeleckich. Gości uratował fenomenalną interwencją Marian Kelemen. Bramkarz odbił piłkę po strzale głową Ivana Jukicia, ale strzał był na tyle mocny, że piłka wypadła z rąk Słowaka i wydawało się, że wpadnie do siatki, ale Kelemen jeszcze nogą zdołał ją wybić z linii bramkowej. Było to ekwilibrystyczne i efektowne, ale jednak zarówno Mamrot, jak i kibice z Białegostoku wolą oglądać podobne pokazy pod bramką rywala.
Mamrot na drugą połowę wprowadził litewskiego skrzydłowego Arvydasa Novikovasa i była to decyzja ze wszech miar słuszna. Litwin najpierw fenomenalnie obsłużył Romana Bezjaka, który dał Jagiellonii prowadzenie, a następnie sam dwukrotnie trafił do bramki. Mógłby ten mecz kończyć z hat-trickiem, ale zmarnował w juniorski sposób rzut karny. Novikovas (przy stanie 2:0) chciał się popisać i upokorzyć bramkarza Korony. Usiłował wykonać jedenastkę w stylu, który rozsławił czeski napastnik Antonin Panenka, czyli delikatną podcinką uderzyć w środek bramki, gdy bramkarz ląduje już w jednym z rogów. Litwin owszem, piłkę podciął i leciutkim lobem powoli posłał ją w kierunku bramki, ale Matthias Hamrol wyczuł jego intencję, został na środku bramki i spokojnie złapał piłkę w ręce.
Ten rzut karny pewnie zostanie zapamiętany bardziej, niż naprawdę świetna zmiana, jaką Novikovas dał w Kielcach. Za tydzień Jagiellonia u siebie podejmie Wisłę Kraków, a za dwa tygodnie pierwszy z serii meczów o tytuł – do Białegostoku przyjedzie Legia.