Trzy najbogatsze kluby ligi z trzech dużych miast rozdzieliły miejsca na podium między siebie. Wszystko zgodnie z logiką oraz przewidywaniami. Ale warto pamiętać, że zarówno w drugiej na półmetku Legii, jak i w trzecim Lechu wybuchały pożary, które trzeba było gasić. W obu przypadkach strażakiem miał być Adam Nawałka, ale ostatecznie były selekcjoner wylądował w Poznaniu. Trzy z rzędu wygrane Lecha pod wodzą Nawałki wystarczyły do awansu na trzecie miejsce.
Fakt, że to Lechia prowadzi w tabeli, też wcale nie jest tak oczywisty. Wystarczy przypomnieć, co się działo w Gdańsku jeszcze kilka miesięcy temu. W zeszłym sezonie, równie mocna kadrowo Lechia, nie tylko zaplątała się w walkę o utrzymanie, ale przez większą część sezonu drużynę prowadził trener... przygotowania fizycznego Adam Owen.
Dopiero gdy sytuacja stała się faktycznie podbramkowa, a zespół zaliczył serię kompromitujących występów (porażka u siebie z Piastem, cztery gole zainkasowane w Białymstoku, stracone w ostatniej minucie zwycięstwo z Niecieczą), szefowie Lechii uznali, że może tradycyjny model, gdy za wyniki odpowiada trener, nie jest pozbawiony sensu i zatrudnili Piotra Stokowca. Tego samego, który został chwilę wcześniej zwolniony z Zagłębia Lubin. Dziś Lechia walczy o tytuł, a Zagłębie o utrzymanie.
Stokowiec zdecydował się na kilka odważnych i nie do końca popularnych decyzji. Pozbył się zawodników z dużym CV i jeszcze większym ego. Jedną z ofiar czystki był Milos Krasić, zdobywca Pucharu UEFA z CSKA Moskwa, były zawodnik Juventusu, który jednak w Polsce zajmował się raczej odcinaniem kuponów od mocno już minionej sławy.
Stokowiec przesunął piłkarza do rezerw, a gdy niedawno Serb rozwiązał kontrakt i pobiegł do mediów żalić się na trenera, Stokowiec spokojnie odparł, że nie miał z Krasiciem żadnego problemu, poza „uczuleniem na pot". Uczulony oczywiście był piłkarz.