Jedno z najważniejszych pytań minionego weekendu brzmiało: czy na Euro nie zabraknie broniącej tytułu Portugalii? Cristiano Ronaldo i spółka lubią trzymać rodaków w niepewności, eliminacje to nie ich bajka, ale wstydu zwykle udaje się uniknąć.
Nie inaczej stało się i tym razem. Nerwowo było tylko przez pół godziny, gdy mająca wciąż szansę Serbia wyszła na prowadzenie w meczu z Ukrainą (2:2), a mistrzowie Europy na fatalnym boisku w Luksemburgu nie potrafili strzelić gola. Ich męki ukróciła dopiero bramka Bruno Fernandesa tuż przed przerwą, a awans w samej końcówce przypieczętował nie kto inny jak Cristiano Ronaldo.
Kamień z serca spadł też Holendrom. Ich reprezentacja wraca na wielki turniej po sześciu latach przerwy. Porażka w Belfaście była jednak blisko, w pierwszej połowie Steven Davis nie wykorzystał rzutu karnego, który utrzymałby Irlandię Płn. przy życiu. Skończyło się na remisie 0:0.
Za podyktowanie tej jedenastki na głowę polskiego sędziego Szymona Marciniaka spadła lawina krytyki. Piłka trafiła w rękę Joela Veltmana, ale wszystko działo się na małej przestrzeni i obrońca Ajaxu nie miał możliwości uniknąć tego zagrania.
W najbardziej wyrównanej grupie D wciąż nic nie wiadomo. Tabelę otwiera Dania (15 pkt), ale eliminacje kończy w Dublinie. Irlandia ma trzy punkty mniej, jednak nie traci nadziei. W teoretycznie najlepszej sytuacji w tej grupie – z szansami nawet na pierwsze miejsce – jest Szwajcaria (14 pkt), gdyż trudno sobie wyobrazić, by nie pokonała Gibraltaru. Trzy drużyny pozostają w grze o drugą pozycję w grupie E: na konfrontacji Walijczyków z Węgrami zyskać mogą Słowacy, którzy podejmują Azerbejdżan.