Kurtyna poszła w górę i choć aktorów wciąż oklaskiwać można tylko przed telewizorami, już jeden z pierwszych spektakli usatysfakcjonował publiczność.
Ambicje Leeds, nowicjusza prowadzonego przez ekscentrycznego trenera Marcelo Bielsę i wracającego na salony po 16 latach przerwy, wykraczają daleko poza utrzymanie. Potwierdził to sobotni mecz na Anfield. Liverpool do 88. minuty musiał się bić o zwycięstwo. Duża w tym zasługa Mateusza Klicha, który strzelił gola na 3:3. Przedstawienie skradł jednak Mohamed Salah, to on postawił pieczęć na pierwszej wygranej mistrzów, wykorzystując rzut karny i kompletując hat tricka.